NOTKA!!!!!!
~*~
Oczywiście przed kawiarnią czekał na mnie tak jak obiecał pewnie blondyn na którego wołają Ross. Uśmiechnął się gdy mnie zobaczył i podszedł do mnie.- Witam piękna panią.- powiedział całując moją dłoń co wywołało u mnie cichy chichot.
- Witam Pana.- przywitałam się z nim. - To gdzie mnie Pan zabiera?- zapytałam już dalej grając w tą jego dziwna grę.
- Niech to będzie taki rodzaj niespodzianki.- powiedział już normalnie i złapał mnie za rękę. Poszliśmy w stronę parku. Nie wiem jaką dla niego niespodzianką jest park, ale niech będzie. Szliśmy w ciszy, ale ta cisza była bardzo przyjemną. Nie przeszkadzała mi w żaden sposób. W sumie to lubiłam z kimś spacerować i tak nic nie mówić. Wolę iść mając świadomość tego, że nie jestem sama, ale też pomyśleć o istotnych rzeczach i tych mniej istotnych. Lubiłam też siedzieć w ciszy. Jednak we Włoszech nigdy mi się to nie udawało, bo Josh i Katy mieli to do siebie, że im gęby się nie zamykamy nawet jak jedli lub spali. Tak mnie to denerwowało, że czasami wychodziłam pomiędzy ich rozmową i szłam przed siebie. Wracałam późnym wieczorem, a oni spali jak zabić pewnie nie wiedząc nawet czy jestem czy mnie nie ma. Teraz cieszę się, że jego matka mnie zwolniła i przyłapałam ich w łóżku, bo inaczej bym nigdy się nie zebrała na to, żeby tutaj wrócić. Cieszę się, że wróciłam, bo znowu mam sióstr niedługo będę mieć szwagra. Poznałam Rossa, który jak nikt inny do tej pory umie mnie rozbawić. Maię, która jest strasznie zamknięta w sobie i nie sposób do niej dotrzeć. No i moja wisienka na torcie mój kochany maluszek Toby. To jedno dziecko odmieniło zupełnie mój świat. Pokochałam go przez te parę dni jak własnego syna. Nie wiem jak jego matka mogła zostawić takiego słodkiego i kochanego synka, no i Rossa. Ten jedne chłopiec sprawia, że uśmiecham się do siebie jak głupia tylko o nim myśląc.
- O czym myślisz?- moje przemyślenia przerwał łagodny głos mojego towarzysza.
- Myślę o tym co dał mi powrót do LA.- odpowiedziałam patrząc na niego.
- To do jakich wniosków doszłaś?- czy on musi zadawać tyle pytani jak jakieś dziecko.
- Doszłam do takiego wniosku, że jakbym nie wróciła to byś nie miał się z kim dzisiaj szlajać.- powiedziałam pokazując mu język. Ta i niby ja jestem dorosła to jest bardzo śmieszne. Serio ja do dorosłego nie pasuje. Wolę robić nadal rzeczy, które robiłam jak miałam 18 lat, a nie siedzieć w domu. No może wcześniej nie miałam takich odruchów ze chce mieć dziecko i ich tak nie kochałam, ale cóż w końcu trochę dorosłam. Przynajmniej pod tym względem.
- Dobra blondynie mów gdzie idziemy, bo mi się już iść nie chce!- krzyknęłam w końcu na blondyna, który nadal mnie ciągnął za sobą.
- Kobieto cierpliwość. Już prawie jesteśmy.- powiedział uśmiechając się szeroko.
- No przepraszam bardzo, ale to ty mnie prowadzisz przez park już od pół godziny, a ja nie wiem w ogóle gdzie mnie prowadzisz. Więc co się dziwisz, że się niecierpliwie. Jeszcze do tego wszystkiego nogi mnie bolą.- zaczęłam wrzeszczeć na blondyna, bo ja nie lubię takich niespodzianek, a tym bardziej jak cały dzień jestem na nogach.
- Kobieto z tobą jest gorzej niż z dzieckiem, a wiem co mówię, bo mam Toby'ego.- zaczął się ze mnie śmieć dziad jeden.
- Bardzo śmieszne wiesz!- krzyknęłam oburzona. Niech wie, że ze mną nie ma tak łatwo.
- Dobra, dobra już się nie bocz i wskakuj na barana.- powiedział już bardzo poważnie, a ja spojrzałam na niego jak na idiotę.
- Aż się powtórzę. Bardzo śmieszne. Ty chyba na łep upadłeś.- powiedziałam nadal na niego patrząc jak na kompletnego idiotę i zaczęłam iść przed siebie. On zaraz mnie dogonił i nie patrząc na to czy mi się to podoba czy nie wziął mnie na ręce. - Puścić mnie idioto!- krzyknęłam, ale on na to nie zwracał uwagi i po prostu sobie szedł. Jak tylko mnie odstawi to się z nim policzę. Teraz wolę się go mocno trzymać, gdyby miał mnie namiar puścić. Jak ja go nie lubię. Czemu musiałam poznać takiego debile, który jest starszy ode mnie, a zachowuję się gorzej. Dlaczego ja?! Jednak nie mam co narzekać. Co z tego, że zbyt mądry to on nie jest, ale ma inne cechy na plus. Na przykład jego wygląd. Musze przyznać, że jest z niego niezłe ciasteczko. Szliśmy, a raczej on szedł już tak od 15 minut, a ja zaczęłam zasypiać w jego ramionach. Nie powiem, ale wygodnie mi było i bardzo przyjemnie. On ma ramiona idealnie stworzone dla mnie. Strach się przyznać, ale w ramionach Josha się nigdy tak nie czułam. W jego ramionach to bałam się być, a w Rossa wiem, a raczej mam takie przeczucie, że nic mi się nie stanie, a do tego nie boje się zasnąć w jego ramionach. To jest bardzo dziwne.
*Oczami narratora*
Ross szedł jeszcze może z 10 minut, a w tym czasie Laura zdążyła już zasnąć w jego ramionach. On jednak zauważył to dopiero jak doszedł na miejsce. Nie chcąc jej budzić postanowił zawieść ją do domu, ale z tego, że dziewczyna spała nie miał kluczy więc wziął ją do siebie. Tam położył w sypialni, a sam poszedł się umyć do łazienki. Gdy już wyszedł chciał spać na kanapie w salonie, ale przypomniało mu się, że dziewczyna miewa koszmary i postanowił z nią zostać. Tak też zrobił. Położył się koło niej, a ona przez sen się do niego przytuliła. Ross jak to zrobiła lekko się uśmiechnął i objął ją mocniej, i również zasnął.
#Następnego dnia rano# *Oczami Laury*
Ja w ogóle nie pamiętam kiedy zasnęłam, ale to nie martwi mnie tak jak to, że je nie jestem we własnym pokoju, a co dopiero domu. Jeszcze wiem, że z kimś spałam jestem tego przekonana, bo poduszka koło mnie jest ruszana. Tylko gdzie ja jestem i z kim spałam. Mam jeszcze jednio pytanie czemu nam na sobie męską koszulkę. Dobra chyba ta osoba jest w łazience, bo słyszę lejącą się wodę. Woda przestała lecieć, a po chwili drzwi się otwarły, a z nich wyszedł Ross. No to by wyjaśniało sprawę, bo pamiętam jego jak mnie niósł w jakieś jego tajemnicze miejsce, ale nie wiem czemu nie zaniósł mnie do mojego domu tylko do siebie.
- O już nie śpisz?- zapytał jak zauważył, że mu się przyglądam.
- Jak widać.- powiedziałam patrząc uważnie na jego ruchy. On tylko się zaśmiał i podszedł do łóżka. - Ross, co ja tak właściwie tu robię?- zapytałam, bo nadal nie mogłam sobie przypomnieć jak się tu znalazłam.
- No wiesz niosłem cie w takie jedno fajne miejsce, ale ty po drodze mi usnęłaś, a że nie chciałem grzebać w twojej torebce, żeby znaleźć klucze to przywiozłem cie tu.- powiedział jak to on zawsze mówi na luzie.
- Czy to ty mnie rozebrałeś?- zapytałam tak dla pewność.
- Tak, bo pomyślałem, że tak będzie ci wygodniej.- wyszczerzył się jak głupi i poszedł sobie pewnie do kuchni. Ja nie wiele myśląc poszłam za nim. Muszę powiedzieć, że ma bardzo duży dom i piękny. Jednak była jeszcze jedna rzecz, która mnie zastanawiała.
- Ross?
- Tak?
- Gdzie jest Toby?- tak to, to pytanie mnie zastanawiało. Co on zrobił z sześcioletnim chłopcem, z którym jeszcze wczoraj się widziałam.
- Kochanie nie musisz się martwić Toby jest u moich rodziców. Mają go przywieść, za jakąś godzinę, a teraz chodzi pomożesz mi przy naleśnikach.- wytłumaczył mi, a ja tylko pokiwałam głową i do niego podeszłam.
- Ale ja nie umiem robić naleśników.- powiedziałam, bo wole niczego nie przypalić.
- To cie nauczę, a przy okazji mi pomożesz.- on chyba zawsze jest taki zadowolony.
- Niech ci będzie. Co mam robić?- niech się dziecko cieszy, że jestem taka dobra, ale jak coś przypale to będzie jego wina.
- Na początku to daj mi mąkę. Jest w szawce nad twoją głową.- powiedział, a ja sięgnęłam po biały proszek zwany mąką. Ross kazał mi ją jeszcze otworzyć, ale ja to ja i mąka zamiast zalesić się w misce znalazła się na mnie. Blondyn zaczął się śmiać ze mnie jak nienormalny.
- Tak cie to śmieszy, a to masz!- krzyknęłam i wysypałam zawartość torebki na niego. Teraz to ja mam powód do śmiechu. Chłopak się wkurzył i to nie na żarty, a przynajmniej tak wyglądał. Zaczęłam przed nim uciekać, ale to i tak nic nie dało, bo on zaraz mnie złapał i posadził na blacie. Otworzył drzem i z miną starego zboczeńca zaczął mi go wcierać w twarz. Ja zamiast mu się wyrywać to się śmiałam razem z nim z naszej głupoty. Jakby ktoś tu wszedł, bo by się nieźle uśmiał. No bo dwoje dorosłych ludzi jest upapranych w drzemie i mące i śmieją się z siebie. Nie to nie jest normalne. Ross nagle spoważniał i spojrzał mi w oczy. Ja zrobiłam to samo i w nich utonęłam. Blondyn zaczął się do mnie zbliżać, a ja się nie sprzeciwiałam, choć wiedziałam do czego to prowadzi. W końcu jak dzielił nas milimetr odległość to Ross się zatrzymał. Nie wiem czemu, ale nie mogłam czekać i sama wpiłam się w jego usta. Nie wiem co mną kierowało. Może to, że już dawno nie byłam tak blisko żadnego faceta, albo to, że naprawdę tego chciałam. Blondyn uśmiechnął się lekko przez pocałunek i odwzajemnił go jeszcze bardziej go pogłębiając. Całowaliśmy się tak dość długo. Ręce Rossa zdążyły już powędrować do nich nóg. Całowaliśmy się z wielką pasją i pragnieniem. Co jakiś czas się do siebie uśmiechaliśmy przez pocałunek. Objęłam chłopaka nogami w pasie, a on zaczął ręką kierować się w coraz wyższe partie mich nóg. Nie wiem co by się stało, gdybyśmy nie usłyszeli jak ktoś odkaszluje. Szybko się od siebie oderwaliśmy i spojrzeliśmy na osoby, które stały w drzwiach od kuchni. Byli to...
~*~
Hej miśki. Tak wiem, że miałam dodać rozdział jak będzie 15 komów, ale jednak dodaje dzisiaj. Przemyślałam to i doszłam do wniosku, że chyba nigdy tyle komów nie będę miała i dodaje rozdział dzisiaj. Chciałam też bardzo podziękować tym osobą, które skomentowały tamten rozdział, który nie był zbyt genialny jak dla mnie, bo jak go pisałam była szósta rano, a ja byłam nie przytomna. Nie polecam siedzenia całej nocy na komputerze, a tym bardziej jak jesteście u siostry lub kuzynki, a na drugi dzień musicie wrócić do domu.
U mnie było to coś takiego siedzimy tak było gdzieś w pół do czwartej rano, a Kasia do mnie(moja siostra) "Ty stara słońce wychodzi!" Tak to było takie z dupy. Widzicie jak ja się dla was poświęcam. Zamiast iść spać razem z moją siostrą, to ja ledwo przytomna pisałam dla was rozdział przez dwie godziny.
Teraz jeszcze raz chciałam bym podziękować tym, którzy go skomentowali. To naprawdę dla mnie dużo znaczy.
Myślałam też czy czasem nie zrobić sobie przerwy, ale o tym jeszcze pomyśle. Wiem tylko tyle, że od 4-11 mnie nie będzie, bo przez weekend jest u mnie moja siostra, a później jedziemy do niej, a wracam w niedziele i raczej nic przez ten czas nie napisze. Jednak jak mi się uda to zobaczę.
O przerwie od bloggera jeszcze pomyśle, bo doszłam do wniosku, że jestem chyba jedyną bloggerką, która prowadzi już drugiego bloga i jeszcze ani razu nich nie zawiesiła. To jest coś, a przy najmniej dla mnie. Jednak wiem czemu tak jest. Robię tu co kocham. Na bloggerze jestem nie cały rok, a piszę od dwóch lat. Tylko do tej pory nikt nie dał mi kopa w dupę, żebym pokazała to światu. Jednak znalazła się życzliwa dusza zwana Kasią moją siostrą i to dzięki niej tu jestem.
Większość z was też się dziw skąd biorę tyle pomysłów. To wam powiem z mojej głowy. Dużo osób mi mówi, że mam niepowtarzalną wyobraźnie. Rodzice z kolej mi mówią, że żyje w własnym świecie co jest trochę prawdy. Ja potrafię się tak zamyślić wyobrażając sobie jakąś sytuacje, że nikt nie może mnie stamtąd wydostać. Właśnie to jest moją tajemnicą to, że potrafię sobie wszystko wyobrazić i czasami sama siebie zaskakuje.
Dobra żegnam tych, którzy wytrwali do końca tej notki i kończę ją zanim będzie dłuższa od rozdziału.
Mam tylko wielką groźbę skomentujcie ten rozdział, żebym widziała, że serio mnie ktoś w ogóle czyta.
Całuski :*
~ Pinni