czwartek, 27 sierpnia 2015

Rozdział 8

*Rano dom Rossa*
Blondyn obudził się w swoim łóżku z naga blondynka przytulona do niego. Zdziwił się, bo nie pamiętał co robił wczoraj po rozmowie z Laura. Pamiętał tylko to, że zawiózł Toby'ego do Rydel i poszedł do baru. I tu mu się urywa film. Zastanawiał się tak i nie zauważył, że blondynka zaczęła się już budzić.
- Hej blondasku.- uśmiechnęła się, a on się od niej odsunął.
- Hej... Natalie  tak?- szybko założył na siebie jakieś bokserki i wstał.
- No nie udawaj już, że nie pamiętasz jak się nazywa twoja dziewczyna.- zaśmiała się.
- Moja co?- był bardzo zaszokowany.
- No myślałam, że po takiej nocy to chyba oczywiste.
- Sorry nie zrozum mnie źle, ale ja byłem pijany i nawet Cię nie pamiętam... więc chyba nie jesteś moją dziewczyną.- mówił spokojnie, ale to nic nie dało.
- Aha czyli bzyknąłeś i papa już Cię nie potrzebuje tak? A to, że się w tobie zakochałam to się już nie liczy.- zaczęła płakać i się ubierać.
- Nie proszę nie płacz to nie tak... Ja cie jeszcze dobrze nie znam... może na razie będziemy przyjaciółmi co?- położył rękę na jej ramieniu.
- No dobrze... przy najmniej tyle dobrze.- uspokoiła się.
- To ja idę pod prysznic, a późnej jadę po Toby'ego... więc chyba musisz już iść.
- Nie zrobię ci śniadanie, a po Toby'ego pojadę z tobą, bo chce go poznać.- uśmiechnęła się i poszła na dół. Westchnął i poszedł pod prysznic.
*Parę godzin później u Lau*
Brunetka była w tym czasie w pracy. Była sama, bo Maia się źle czuła i musiała wyjść wcześniej. Tyle dobrze, że nie miała za dużo klientów. Zaczęła myśleć czemu tak zabolał ją widok Rossa z tą blondynką. Nie rozumiała tego. Tak się zamyśliła, że nie zauważyła nowych klientów.
- Laura!- krzyknął Toby i ją przytulił. Wróciła na ziemię i zdziwiona też go przytuliła.
- Toby co ty tu robisz?- kucnęła przy nim.
- No, bo byłem z tatą i Natalia w wesołym miasteczku, a teraz przyszliśmy na lody.- uśmiechnął się.
- A gdzie jest tata i Natalia?- nie widziała ich.
- Jeszcze mnie nie dogonili.
- Dobrze jakie chcesz te lody?- zapytała z wymuszonym uśmiechem.
- Te co zawsze.- zaśmiała się i poradziła go na krześle przy ladzie, a sama zaczęła robić mu lody. Gdy skończyła do lodziarni wszedł Ross z Natalia, którzy wesoło się śmiali. Ross ją zauważył i przestał się śmiać.
- Hej Lau.- chciał pocałować ją w policzek, ale się w porę odsunęła.
- Cześć Ross. Toby już ma lody, więc już nie jestem wam potrzeba... chyba, że Państwo sobie coś życzą?- wymusiła uśmiech.
- Ja dziękuję, a ty blondasku?- uśmiechnął się do niego uroczo Natalia, a Laurę zemdliło.
- Nie ja też nie.
- W takim razie życzę miłego dnia.- odeszła z uśmiechem i podeszła do innego klienta. Gdy wróciła do lady podszedł do niej Ross. - Jednak coś chcesz?- zapytała nie patrząc na niego.
- Tak chce pogadać.
- O czym?- nadal na niego nie patrzyła tylko sprzątała ladę.
- Chciałem z tobą pogadać o tym co wczoraj.
- Ale ja ci już wyjaśniłam. Jesteśmy przyjaciółmi tylko przyjaciółmi więc możesz się umawiać z kim chcesz. Skoro jesteś z nią szczęśliwy to z nią bądź, ja nie mam nic do tego, a teraz przepraszam, ale nie chce żeby z pracy mnie zwolnili.- podeszła do jednego stolika.
- A wyjdziesz gdzieś dzisiaj ze mną?- poszedł za nią.
- Dzisiaj nie mogę i chyba ty też zbytnio nie.- sprzątała stolik.
- Nie ja mogę, a czemu ty nie możesz?
- Jestem umówiona.- skłamała, ale sama nie wie czemu to zrobiła. Rossa oczy powiększyła się i pociemniały.
- Z kim?
- Z moim dawnym przyjacielem.- dziwiło ją jej zachowanie tak jak Rossa.
- Aha...- brunetka zauważyła, że posmutniał, ale myślała, że jej się tylko wydawało.
- No więc widzisz nie mogę. Może kiedy indziej.- wróciła do lady.
- A kiedy będziesz mieć czas?- nie dawał za wygraną.
- Ross nie wiem. Jak narazie nie mam czasu. Zadzwonię jak będę miała.- powiedziała stanowczo i trochę wrednie.
- Dobrze, ale zadzwonisz?
- Tak Ross zadzwonię.- podeszła do klienta, a blondyn wrócił do stolika. Był smutny i było to widać.
- Co się stało blondasku?- złapała go za rękę.
- Nic się nie stało Natali nie martw się.- uśmiechnął się do niej i ścisnął jej rękę. Lau patrzyła tylko smutna na ten widok, ale sama nie wiedziała czemu była taka smutna. Nie chciała się nad tym zastanawiać. Zaczęła się zajmować klientami. Gdy już skończyła pracę szybko się udała do domu, żeby pomyśleć o tym czemu tak się przejmuję że Ross jest z tą dziewczyną. Jednak jak tylko weszła do domu usłyszała jakieś wesołe. Szybko poszła do salonu, a tam zastała Rossa, Van, Riker'a, Rydel i państwa Lynch.
- O Lau dobrze, że już jesteś.- powiedziała Vi gdy tylko ja zobaczyła.
- Witaj Lauro jak co tam u Ciebie?- zapytała Pani Lynch z uśmiechem.
- Wszystko dobrze dziękuję.- uśmiechnęła się słabo.
- Siostra co ty taka dziwna?- zapytał Rik.
- Nie jestem dziwna tylko zmęczona, bo Maia się rozchorowała i musiałam być sama w lodziarni przez cały dzień, a dzisiaj ruch był jak nigdy.- wytłumaczyła mu.
- Aha. To co robimy?
- Ja się chyba pójdę położyć. Przepraszam bardzo, ale jestem naprawdę zmęczona. Miło było państwa znów zobaczyć.- uśmiechnęła się i poszła na górę. Ross siedział tylko, ze spuszczana głową i nic się nie odzywał.
- Ross co się dzieje?- zapytał jego ojciec.
- Nic tato, a co ma się dziać?- wreszcie podniósł głowę.
- No bo twoja dziewczyna wróciła z pracy, a ty nawet nie przywitałeś się z nią.- powiedziała jego mama, a wszystkim oczy wyszły z orbit.
- Słucham?- zapytała się Van.
- No Laura jest z Rossem. Sami nam o tym powiedzieli, bo widzieliśmy jak się całują.- wytłumaczył jej Pan Lynch.
- Że co proszę? Ta jaszczurka całował się z moją siostrą, a ja o niczym nie wiem. I jak to para jak oni ledwo się znają?- czarnowłosa nadal nie mogła w to uwierzyć. Patrzyła cały czas na blondyna, który właśnie nie wiedział co ma robić.
- Nie czekaj. Jak Rossy może być z tą dziewucha, jak wczoraj był z Natalia?- Delly wtrąciła jeszcze swoje trzy grosze.
- Co?! Najpierw całujesz się z moją siostrą, a później idziesz do łóżka z pierwszą lepszą?!- Van już nie wytrzymała. - To dlatego Lau jest od wczoraj taka jakby smutna. To przez Ciebie ty biała gnido!- chciała już się na niego rzucić, ale w ostatnim momencie złapał ją Rik.
- Kochanie wydrapanie mu oczy nic nie da. Najlepiej niech wszytko wyjaśni.- Rik spojrzał na brata, a on nie wiedział co ma robić.
- Może ja pójdę do Lau.- powiedział i już chciał kierować się na górę, kiedy Van go zatrzymała.
- O nie mój drogi do mojej siostry masz się nie zbliżać do pokój nam tego nie wytłumaczysz.- powiedziała nadal zła, ale już spokojniej.
- Nie najpierw to wszytko muszę wyjaśnić z Laura. Jak z nią będę miał wszytko załatwione to wytłumaczę wam.- poszedł na górę nie zważając na wrzaski Vanessy. Zanim wszedł do pokoju dziewczyny zapłakał. Gdy nie usłyszał odpowiedź po prostu wszedł. Lau leżała na brzuchu i miała słuchawki na uszach więc nie słyszała jak chłopak wszedł. Podszedł do jej łóżka i usiadł koło niej. Dziewczyna się przestraszyła i szybko do niego odwróciła.
- Co ty tu robisz?
- Przyszedłem pogadać.- powiedział spokojnie.
- Ross mi nie mamy o czym rozmawiać.- nie patrzyła na niego.
- Mi się jednak wydaje, że mamy.- szedł w zaparte.
- To o czym chcesz rozmawiać?- usiadła na łóżku twarzą do niego. On spojrzał w jej oczy i w nich utonął. Nie mógł oderwać od niej wzroku. Chciał wpić się w jej różowe, pełne usta, ale nie wiedział jak ona na to zareaguje. Ona jednak starała się nie patrzeć w jego oczy, ale jej się to nie udało. Też zatonęła w jego oczach, a jak zobaczyła, że chłopak zaczyna się do niej zbliżać to sama też zaczęła. Gdy dzieliły ich już prawie się dotknęli ustami. Lau się oprzytomniała.
- To o czym chciałem porozmawiać?- szepnęła do jego ust. Chłopak po tych słowach się obudził i odsunął od niej.
- Chciałem ci wyjaśnić, że mnie i Natalię nic nie łączy. No może poszliśmy do łóżka.- zaczął mówić.
- Czekaj czekaj co zrobiłeś?!- spojrzała na niego zdziwiona i smutna.
- No przestałem się z nią, ale byłem pijany i tego w ogolę nie pamiętam.- był bardzo zdenerwowany, bo nie wiedział jak ma to wytłumaczyć. - Ale nic więcej. Ja już nawet jej nie dokonałem. A do dzisiejszego wyjścia z nią musiała mnie Delly co z tego że musiałem iść do szkoły musiałem być z Natali.- ona patrzyła na niego z niedowierzaniem. Nie wierzyła że on mógł zrobić coś takiego, ale to była prawda. On coś takiego zrobił.
- Czekaj do jakiej szkoły?
- Do szkoły tańca. Prowadzie z Rikerem szkole tańca dla dzieci, a co?
- Nic tylko ja w takiej pracowałam i bardzo lubiłam tą pracę.- powiedziała cicho.
- To jak chcesz to możesz pracować u mnie, bo mam za mało nauczycieli, a za dużo dzieci. I będziesz miała na pewno lepiej niż w tej całej lodziarni.
- Nie dzięki nie potrzebuje litość i nie zostawię Mai samej.
- Ale ja nie proponuję ci tego z litość tylko chce serio żebyś i mnie pracowała, a Maia sobie poradzi. Radziła sobie wcześniej i teraz też sobie poradzi.- zachęcał ją. - Więcej czasu będziemy spędzać razem.- uśmiechnął się.
- Nie nie wiem, a mogłabym zobaczyć tą szkołę?
- No jasne jak chcesz to nawet teraz.- uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Nie jutro. Mam jutro wolne więc będę miała czas.- powiedziała spokojnie.
- Okay, a ty nie spotykasz się z tym kolegą?
- Nie nie spotykam napisał, że jednak nie może i spotkamy się innym razem.- powiedziała szybko nawet nie myśląc co mówi.
- Okay. Mam jeszcze jedną sprawę.
- Jaką?
- Bo moi rodzice nadal myślą, że jesteś moja dziewczyna, a jak powiem inaczej to złamie im serce, a Van mnie zabije za to, że Ciebie wykorzystałem. Czy nadal możesz udawać moja dziewczynę?- wytłumaczył jej.
- Ross idioto! Mówiłam ci wczoraj, żebyś wszytko powyjaśniał to ty nie. Ygh! No dobra nadal będę twoja "dziewczyną".- powiedziała trochę zła.
- Tak nawet nie wiesz jak się cieszę.- przytulił ja mocno. Zaśmiała się i oddała przytulaska.
- To może jak wszyscy myślą, że jesteśmy para to zeidzimy do niech co?- nadal się śmiała.
- Okay chodźmy.- podał jej rękę, a ona ją ujęła i zeszli na dół. Wszyscy się na nich spojrzeli.
- No co się tak patrzycie?- zapytała brunetka nadal trzymając rękę blondyna.
- No bo Wy serio jesteście razem?- zapytała Van patrząc na ich załączona ręce.
- No tak, a co?- tym razem powiedział Ross siadając na fotelu.
- Nic tylko dość szybko.- zdziwił się Rik.
- Rossy, a co z Natali?- Rydel też nie mogła tego zrozumieć.
- Nie znam jej co ma być.- już zaczął trochę się denerwować.
- Dajcie już im spokój i cieszcie się razem z nimi.- przerwała im Pani Lynch. - Nie widzicie że są szczęśliwi. Niech będą i nim tego nie zabraniajcie.- dodała.
- Dobrze.- powiedzieli chórem. Lau się uśmiechnęła i zaczęła szukać miejsca, żeby usiąść, ale nie znalazła. Nagle poczuł jak ktoś ciągnie ją za biodra na swoje kolana. Jak się okazała był to Ross. Spojrzała na niego zdziwiona.
- No co nie masz gdzie usiąść, a tu na pewno będzie ci wygodnie.- uśmiechnął się uroczo, a ona zauważyła że każdy się na niech patrzy to dała mu buziaka w policzek i też się uśmiechnęła. Wszyscy pozostali też się uśmiechali na tak słodki widok, oczywiście oprócz Delly.
- A siostra i Delly jutro pomagacie mi wybrać suknię.- powiedziała radośnie Van. Obydwie przystalay na to. Zaczęli rozmawiać na temat ślubu Rikessy, a że Ross to zbytnio nie interesowało to non stop rozśmieszał Laure, a ona się z tego śmiała tak, żeby inni tego nie zauważyli. I faktycznie nikt tego nie zobaczył oprócz rodziców blondyna. Oni się im przyglądali i uśmiechali tylko na widok jak Ross ją laskota, albo szepcze coś na ucho. W końcu Państwo Lynch opuścili ich, a reszta postanowiła obejrzeć film. Ross z Laura nie zmienili swojej pozycji (jak to zabrzmiało xd) i tak oglądali jakiś nudny film, który wybierał Rik. W połowie filmu Ross zauważył, że Laura zasnęła to wziął ja na ręce i zanusł do pokoju. Dziewczyna przez sen się w niego mocno wtuliła. On się tylko uśmiechnął i położył z nią i po chwili też zasnął.

~*~
Hej. Wierzcie jest nowy rozdział. Mam nadziej, Ze wam się spodoba. Piszcie komentarze. Dziękuję za te pod rozdziałem 7.
10 komentarzy=next
Całuski :*
~ Pinni

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Rozdział 7 (nareszcie)

×Oczami narratora×
W drzwiach stali rodzice blondyna, którzy właśnie przywieźli Toby'ego i zakrywali mu oczy. Przerażona Laura uciekła szybko do pokoju Rossa i zaczęła się ubierać.
Rodzice chłopaka za to patrzyli na niego jak na kosmitę.
- Synku kim była ta dziewczyna?- zapytał jego ojciec.
- Tato wszystko ci wyjaśnię, ale za chwilę. Najpierw muszę iść do niej.- szybko opuścił kuchnię i udał się do swojej sypialni. Tam zastał już ubrana dziewczynę.
- Czemu uciekłaś?- zapytał jakby to nie było oczywiste.
- No wiesz to trochę dziwne, że ja Cię prawie nie znam i się z tobą całuje, a w dodatku przyłapują nas twoi rodzice, którzy nie wiedzą o moim istnieniu. Jednak jest wszytko w porządku.- wytłumaczyła mu i już chciała wyjść, ale ją zatrzymał. - Co chcesz?- powiedziała trochę zła.
- No wiesz moi rodzice chcą Cię poznać i nie wyposzczę Cię bez śniadania.- uśmiechnął się i nie czekając na jej odpowiedź zaczął ciągnąć ją do kuchni. Ona nic nie mówiła, bo dobrze wiedziała, że to i tak nic nie da. Jak tylko weszli do pomieszczenia Toby rzucił się na Laure.
- Cześć Lau! To są moi dziadkowie wiesz?- zapytał tuląc się do niej.
- Cześć mały. Jasne, że wiem.- też go przytuliła z uśmiechem.
- Właśnie mamo, tato to jest Laura Marano. Młodsza siostra Vanessy Riker'a. Lau to moi rodzice.- powiedział z uśmiechem wielkim nie wiadomo czym spowodowanym.
- Miło mi państwa poznać.- uśmiechnęła się do nich miło.
- Słonko nam Ciebie też. Boże jak my się cieszymy, że Rossy w końcu znalazł sobie dziewczynę. Tyle lat był sam i mój malutki Tobuś Cię kocha to już jest idealnie.- Pani Lynch ucieszona przytuliła zdezorientowaną Laure.
- Kochanie puści tą dziewczynę i daj się naszemu synowi nią nacieszyć.- Pan Lynch też był bardzo szczęśliwy z powodu przykazania syna. Mama blondyna puściła ją, a Ross od razu ja przytulił do siebie.
- Proszę udawaj moją dziewczynę.- szepnął jej na ucho. Ona nie wiedziała co robić, ale jak spojrzała na uśmiechnięte twarze państwa Lynch to się zgodziła. Chodź wiedziała, że będzie tego żałować.
- To już wiemy po co był naszemu synowi wolny wieczór.- zażartował Pan Lynch, a blondyn tylko się uśmiechnął.
- Wy sobie pogadajcie, a ja pójdę zrobić w końcu śniadanie.- pocałował Lau w policzek i poszedł do kuchni.
- Może ci pomogę?- chciała się wymigać od zostania z jego rodzicami sama na sam.
- Nie trzeba kochanie.- chyba nie zrozumiał o co chodź brunetce. Ona tylko uśmiechnęła się nerwowo i spojrzała na jego rodziców. Oni cały czas byli uśmiechnięci, tylko szkoda, że tak naprawdę nie mają powodu do tej radość. Lau już miała coś mówić, że jednak pójdzie mu pomóc, ale zaczął dzwonić jej telefon.
- Bardzo przepraszam, ale muszę odebrać.- uśmiechnęła się miło i poszła do pokoju Rossa. Dzwoniła do niej Van.
- Gdzie ty do cholery jesteś?!- powiedziała na samym początku Van.
- U Rossa. Uspokoi się trochę.- mówiła spokojnie.
- Jak ja mam się uspokoić jak przychodzę do domu myśląc, że zastane moją siostrę bo jeszcze tak późno nie ma, a tu nic. Nie ma jej żadnego SMS ani nic. Wiesz jak ja się bałam!?- już mówiła trochę spokojniej.
- Przepraszam. Miałam wrócić do domu, ale Ross prowadził mnie gdzieś przez dobrą godzinę, a jak mu zaczęłam marudzi to wziął mnie na ręce, a że byłam podnieta to zasnęłam, a jak się obudziłam to byłam w pokoju i domu Rossa, a teraz przyszli jego rodzice.- wytłumaczyła jej.
- O poznałaś już moich teściów i jak? Strasznie kochani prawda?- ucieszyła się czarnowłosa.
- Tak bardzo mili i kochani.- uśmiechnęła się.
- O której idziesz dzisiaj do pracy?
- A która godzina?
- 10.30, to?
- Za pół godziny. Co?! Kurde Van ja kończę dzisiaj już będę na pewno w domu to pogadamy.- rozłączyła się i zbiegła na dół. - Ross ja muszę iść, bo zaraz się spóźnię do pracy.- powiedziała i już miała wychodzić, ale ja zatrzymał.
- Chodź zjedz śniadanie, a jak zjesz to Cię odwiozę, bo ode mnie do jest nie daleko do lodziarni.- uśmiechnął się do niej.
- Jesteś kochany dziękuję.- przytuliła go, a on się uśmiechnął i oddał przytulasa.
- Tak wiem, ale teraz siadaj i wcinaj.- podał jej naleśniki, a Państwo Lynch patrzyli na nich z uśmiechem. Gdy już zjedli to brunetka pożegnała się z rodzicami blondyna i wyszła razem z nim. Zaprowadził ją do samochodu i otworzył drzwi.
- Dziękuję.- uśmiechnęła się i wsiadła. On też i po chwili byli już przed lodziarnia.
- To, o której kończysz?- zapytał z uśmiechem.
- A co?- zdziwiła się.
- No, bo chciałbym cie zabrać w to miejsce, którego wczoraj nie zobaczyłaś.- uśmiechnął się uroczo.
- No dobrze. Kończę dzisiaj o 18, a teraz muszę iść. Pa.- cmoknęła go w policzek i wyszła. On się tylko uśmiechnęła i pojechał do domu. Lau szybko weszła do lodziarni i przywitała się z Maia. Nie miały jeszcze dużego ruchu więc sobie rozmawiały. W końcu ludzi zaczęła przybywać i miały pełne ręce roboty, ale co się dziwić jak są wakacje.
- Lu czy to nie ten twój blondasek?- zapytała Maia podchodząc do niej i pokazując na jakiegoś chłopaka z ładną blondynką. Spojrzała w tamtą stronę i poczuła się dziwne smutna.
- Tak to Ross i on nie jest moim blondasem okay?- powiedziała lekko zła.
- Ej mała spokojnie. On nie jest Ciebie wart tak? No chodź tu do mnie.- przytuliła ją, a Lau oddala przytulasa. Po chwili się od niej oderwała.
- Jest dobrze on tez dla mnie był tylko przyjacielem.- powiedziała już spokojnie.
- No dobrze, a co to za laska?- Lau jeszcze raz spojrzała w ich kierunku.
- To taka jedna jedzą, która jest podła i mnie nienawidź za to, że na mnie wpadła i zniszczyła swoją kieckę, a i jest przyjaciółka jego siostry.- powiedziała na jednym wdechu i podeszła do jednego ze stolików. Maia o nic już nie pytała. Jak już miały mniej klientów Lau opowiedziała jej o sytuacji z rana. Maia była nie mało zdziwiona.
- Co za dupek! Jak go dorwę to mu te farbowane klatki wyrwę!- powiedziała z mordem w oczach, a Marano zaczęła się śmiać. - Ale ja mówię prawdę.- powiedziała poważnie.
- Dzięki pomogłaś.- nadal się śmiejąc przytuliła ją. Ona też się zaśmiała.
- Dobra koniec tego dobrego. Zamykamy lokal i zmykamy do kina. Co ty na to?- uśmiechnął się do niej.
- A wiesz, że bardzo chętnie.- też się uśmiechnęła. Szybko posprzątały i po zamykały. Jak wyszły Lau zauważyła Rossa i jej się przypomniało, że się z nim umówiła, ale teraz nie chciała z nim nigdzie iść. Blondyn do nich podszedł, a Maia dała mu z liścia.
- Auu! Za co?- złapał się za policzek, który robił się czerwony.
- Za to blondasie, że najpierw całujesz się z Laura, a później chodzisz za rączkę z jakimś plaskiem!- wytłumaczyła mu "łagodnie" Maia.
- Ale to nie tak!- zaczął się bronić.
- To niby jak?- zapytała Lau i założyła ręce na piersi.
- No, bo ona przyszła do mnie i wyciągnęła mnie na spacer. To się zgodziłem, a te ręce to przypadek. A tak w ogóle to czemu się tym przyjmujesz przecież nie jesteśmy razem?- patrzył cały czas na nią.
- W sumie to mam to gdzieś. To twoje życie więc rób sobie co chcesz, a swoim rodzica powiedz, że zerwaliśmy albo coś, bo ja już nie będę jej udawać. Może twoja blondyneczka się zgodzi.- powiedziała spokojnie patrząc mu w oczy.
- Dobrze to jak idziemy?- uśmiechnął się do niej.
- Nie licz na to. Idę z Maia do kina. Może kiedy indziej wyjdę z tobą.- uśmiechnęła się do niego i złapała Maie za rękę i pociągnęła w stronę kina. Maia się tylko jeszcze na chwilę odwróciła i posłała mu całusa. Po kinie dziewczyny poszły do domu Lau. Weszły, a na nich od razu naskoczyła Van.
- Laura idiotko naucz się odbierać telefon!- przytuliła ją mocno.
- Van... dusisz.- powiedziała słabo, a czarnowłosa ją puściła i zauważyła Maie.
- O hej jestem Vanessa, starsza siostra tej tu obecnej.- zaśmiała się.
- Hej ja jestem Maia Mitchell, pracuje razem z Lu.- uśmiechnęła się, a Van ją przytuliła.
- Vancia Maia zostanie u nas na noc okay?
- Jasne nie ma sprawy.- uśmiechnęła się. - To może pokaż jej pokój i już idźcie spać, bo jest już późno.
- Dobra dobra.- powiedziała i pociągnęła Maie za sobą. Pokazała jej pokój i wszytko co będzie jej potrzebne. Jeszcze trochę pogadały, aż w końcu zasnęły.


~*~
Hej kochani. Tak tak wróciłam i jestem z tego bardzo zadowolona. Mam cichą nadzieje, że wy też i że rozdział też, bo mi się zbytnio nie podoba. Ale opinie zostawiam wam moi kochani. Dobra ja znikam, a wy zostawcie jakiś komentarz, żeby na mojej buźce pojawił się uśmiech bardzo szeroki.
Całuski :*
~ Jak zawsze Pinni