W drzwiach stali rodzice blondyna, którzy właśnie przywieźli Toby'ego i zakrywali mu oczy. Przerażona Laura uciekła szybko do pokoju Rossa i zaczęła się ubierać.
Rodzice chłopaka za to patrzyli na niego jak na kosmitę.
- Synku kim była ta dziewczyna?- zapytał jego ojciec.
- Tato wszystko ci wyjaśnię, ale za chwilę. Najpierw muszę iść do niej.- szybko opuścił kuchnię i udał się do swojej sypialni. Tam zastał już ubrana dziewczynę.
- Czemu uciekłaś?- zapytał jakby to nie było oczywiste.
- No wiesz to trochę dziwne, że ja Cię prawie nie znam i się z tobą całuje, a w dodatku przyłapują nas twoi rodzice, którzy nie wiedzą o moim istnieniu. Jednak jest wszytko w porządku.- wytłumaczyła mu i już chciała wyjść, ale ją zatrzymał. - Co chcesz?- powiedziała trochę zła.
- No wiesz moi rodzice chcą Cię poznać i nie wyposzczę Cię bez śniadania.- uśmiechnął się i nie czekając na jej odpowiedź zaczął ciągnąć ją do kuchni. Ona nic nie mówiła, bo dobrze wiedziała, że to i tak nic nie da. Jak tylko weszli do pomieszczenia Toby rzucił się na Laure.
- Cześć Lau! To są moi dziadkowie wiesz?- zapytał tuląc się do niej.
- Cześć mały. Jasne, że wiem.- też go przytuliła z uśmiechem.
- Właśnie mamo, tato to jest Laura Marano. Młodsza siostra Vanessy Riker'a. Lau to moi rodzice.- powiedział z uśmiechem wielkim nie wiadomo czym spowodowanym.
- Miło mi państwa poznać.- uśmiechnęła się do nich miło.
- Słonko nam Ciebie też. Boże jak my się cieszymy, że Rossy w końcu znalazł sobie dziewczynę. Tyle lat był sam i mój malutki Tobuś Cię kocha to już jest idealnie.- Pani Lynch ucieszona przytuliła zdezorientowaną Laure.
- Kochanie puści tą dziewczynę i daj się naszemu synowi nią nacieszyć.- Pan Lynch też był bardzo szczęśliwy z powodu przykazania syna. Mama blondyna puściła ją, a Ross od razu ja przytulił do siebie.
- Proszę udawaj moją dziewczynę.- szepnął jej na ucho. Ona nie wiedziała co robić, ale jak spojrzała na uśmiechnięte twarze państwa Lynch to się zgodziła. Chodź wiedziała, że będzie tego żałować.
- To już wiemy po co był naszemu synowi wolny wieczór.- zażartował Pan Lynch, a blondyn tylko się uśmiechnął.
- Wy sobie pogadajcie, a ja pójdę zrobić w końcu śniadanie.- pocałował Lau w policzek i poszedł do kuchni.
- Może ci pomogę?- chciała się wymigać od zostania z jego rodzicami sama na sam.
- Nie trzeba kochanie.- chyba nie zrozumiał o co chodź brunetce. Ona tylko uśmiechnęła się nerwowo i spojrzała na jego rodziców. Oni cały czas byli uśmiechnięci, tylko szkoda, że tak naprawdę nie mają powodu do tej radość. Lau już miała coś mówić, że jednak pójdzie mu pomóc, ale zaczął dzwonić jej telefon.
- Bardzo przepraszam, ale muszę odebrać.- uśmiechnęła się miło i poszła do pokoju Rossa. Dzwoniła do niej Van.
- Gdzie ty do cholery jesteś?!- powiedziała na samym początku Van.
- U Rossa. Uspokoi się trochę.- mówiła spokojnie.
- Jak ja mam się uspokoić jak przychodzę do domu myśląc, że zastane moją siostrę bo jeszcze tak późno nie ma, a tu nic. Nie ma jej żadnego SMS ani nic. Wiesz jak ja się bałam!?- już mówiła trochę spokojniej.
- Przepraszam. Miałam wrócić do domu, ale Ross prowadził mnie gdzieś przez dobrą godzinę, a jak mu zaczęłam marudzi to wziął mnie na ręce, a że byłam podnieta to zasnęłam, a jak się obudziłam to byłam w pokoju i domu Rossa, a teraz przyszli jego rodzice.- wytłumaczyła jej.
- O poznałaś już moich teściów i jak? Strasznie kochani prawda?- ucieszyła się czarnowłosa.
- Tak bardzo mili i kochani.- uśmiechnęła się.
- O której idziesz dzisiaj do pracy?
- A która godzina?
- 10.30, to?
- Za pół godziny. Co?! Kurde Van ja kończę dzisiaj już będę na pewno w domu to pogadamy.- rozłączyła się i zbiegła na dół. - Ross ja muszę iść, bo zaraz się spóźnię do pracy.- powiedziała i już miała wychodzić, ale ja zatrzymał.
- Chodź zjedz śniadanie, a jak zjesz to Cię odwiozę, bo ode mnie do jest nie daleko do lodziarni.- uśmiechnął się do niej.
- Jesteś kochany dziękuję.- przytuliła go, a on się uśmiechnął i oddał przytulasa.
- Tak wiem, ale teraz siadaj i wcinaj.- podał jej naleśniki, a Państwo Lynch patrzyli na nich z uśmiechem. Gdy już zjedli to brunetka pożegnała się z rodzicami blondyna i wyszła razem z nim. Zaprowadził ją do samochodu i otworzył drzwi.
- Dziękuję.- uśmiechnęła się i wsiadła. On też i po chwili byli już przed lodziarnia.
- To, o której kończysz?- zapytał z uśmiechem.
- A co?- zdziwiła się.
- No, bo chciałbym cie zabrać w to miejsce, którego wczoraj nie zobaczyłaś.- uśmiechnął się uroczo.
- No dobrze. Kończę dzisiaj o 18, a teraz muszę iść. Pa.- cmoknęła go w policzek i wyszła. On się tylko uśmiechnęła i pojechał do domu. Lau szybko weszła do lodziarni i przywitała się z Maia. Nie miały jeszcze dużego ruchu więc sobie rozmawiały. W końcu ludzi zaczęła przybywać i miały pełne ręce roboty, ale co się dziwić jak są wakacje.
- Lu czy to nie ten twój blondasek?- zapytała Maia podchodząc do niej i pokazując na jakiegoś chłopaka z ładną blondynką. Spojrzała w tamtą stronę i poczuła się dziwne smutna.
- Tak to Ross i on nie jest moim blondasem okay?- powiedziała lekko zła.
- Ej mała spokojnie. On nie jest Ciebie wart tak? No chodź tu do mnie.- przytuliła ją, a Lau oddala przytulasa. Po chwili się od niej oderwała.
- Jest dobrze on tez dla mnie był tylko przyjacielem.- powiedziała już spokojnie.
- No dobrze, a co to za laska?- Lau jeszcze raz spojrzała w ich kierunku.
- To taka jedna jedzą, która jest podła i mnie nienawidź za to, że na mnie wpadła i zniszczyła swoją kieckę, a i jest przyjaciółka jego siostry.- powiedziała na jednym wdechu i podeszła do jednego ze stolików. Maia o nic już nie pytała. Jak już miały mniej klientów Lau opowiedziała jej o sytuacji z rana. Maia była nie mało zdziwiona.
- Co za dupek! Jak go dorwę to mu te farbowane klatki wyrwę!- powiedziała z mordem w oczach, a Marano zaczęła się śmiać. - Ale ja mówię prawdę.- powiedziała poważnie.
- Dzięki pomogłaś.- nadal się śmiejąc przytuliła ją. Ona też się zaśmiała.
- Dobra koniec tego dobrego. Zamykamy lokal i zmykamy do kina. Co ty na to?- uśmiechnął się do niej.
- A wiesz, że bardzo chętnie.- też się uśmiechnęła. Szybko posprzątały i po zamykały. Jak wyszły Lau zauważyła Rossa i jej się przypomniało, że się z nim umówiła, ale teraz nie chciała z nim nigdzie iść. Blondyn do nich podszedł, a Maia dała mu z liścia.
- Auu! Za co?- złapał się za policzek, który robił się czerwony.
- Za to blondasie, że najpierw całujesz się z Laura, a później chodzisz za rączkę z jakimś plaskiem!- wytłumaczyła mu "łagodnie" Maia.
- Ale to nie tak!- zaczął się bronić.
- To niby jak?- zapytała Lau i założyła ręce na piersi.
- No, bo ona przyszła do mnie i wyciągnęła mnie na spacer. To się zgodziłem, a te ręce to przypadek. A tak w ogóle to czemu się tym przyjmujesz przecież nie jesteśmy razem?- patrzył cały czas na nią.
- W sumie to mam to gdzieś. To twoje życie więc rób sobie co chcesz, a swoim rodzica powiedz, że zerwaliśmy albo coś, bo ja już nie będę jej udawać. Może twoja blondyneczka się zgodzi.- powiedziała spokojnie patrząc mu w oczy.
- Dobrze to jak idziemy?- uśmiechnął się do niej.
- Nie licz na to. Idę z Maia do kina. Może kiedy indziej wyjdę z tobą.- uśmiechnęła się do niego i złapała Maie za rękę i pociągnęła w stronę kina. Maia się tylko jeszcze na chwilę odwróciła i posłała mu całusa. Po kinie dziewczyny poszły do domu Lau. Weszły, a na nich od razu naskoczyła Van.
- Laura idiotko naucz się odbierać telefon!- przytuliła ją mocno.
- Van... dusisz.- powiedziała słabo, a czarnowłosa ją puściła i zauważyła Maie.
- O hej jestem Vanessa, starsza siostra tej tu obecnej.- zaśmiała się.
- Hej ja jestem Maia Mitchell, pracuje razem z Lu.- uśmiechnęła się, a Van ją przytuliła.
- Vancia Maia zostanie u nas na noc okay?
- Jasne nie ma sprawy.- uśmiechnęła się. - To może pokaż jej pokój i już idźcie spać, bo jest już późno.
- Dobra dobra.- powiedziała i pociągnęła Maie za sobą. Pokazała jej pokój i wszytko co będzie jej potrzebne. Jeszcze trochę pogadały, aż w końcu zasnęły.
~*~
Hej kochani. Tak tak wróciłam i jestem z tego bardzo zadowolona. Mam cichą nadzieje, że wy też i że rozdział też, bo mi się zbytnio nie podoba. Ale opinie zostawiam wam moi kochani. Dobra ja znikam, a wy zostawcie jakiś komentarz, żeby na mojej buźce pojawił się uśmiech bardzo szeroki.
Całuski :*
~ Jak zawsze Pinni
Cudowny rozdział!!!
OdpowiedzUsuńJak się cieszę, że wróciłaś na tego bloga. :)
Rozdział wyszedł ci wspaniałe. Dlaczego skłóciłaś Raurę? No jak tak można? Oni mają się natychmiast pogodzić.
Czekam na next. :*
Megaa *-*
OdpowiedzUsuńTak się cieszę, że wróciłaś.
Czekam na next. :*
Posłała mu całusa? Że Maja? Że co? No kurde...
OdpowiedzUsuńI jeszcze ta blondi ughh...
Na reszcie wróciłaś, yey! ;D
Rozdział świetny :* Nawet nie wiesz jak ja na niego czekałam <33 Praktycznie codziennie sprawdzałam czy coś nie dodałas ;D Na początku było to słodkie ze Lau i Ross muszą udawać ale jak trzymał ta szpachle za rękę to myślałam że udusze moja koleżanke (siedzi obok mnie :)) Maia tez jest niezła hahah ten liść był szczery.No dobra koniec tego pisania bo bym mogła jeszcze więcej pisać ale nie chce mi się trochę xD
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta <3333
Wiedziałam,że to jego rodzice:)
OdpowiedzUsuńCuuuuudoooowny !!! Super że wróciłaś ! ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńAAAAAAAAAAA
OdpowiedzUsuńNIE WIEM CZY CIE TRZEPNĄĆ CZY PRZYTULIĆ!
PRZYTULASA MASZ ZA CAŁUSA RAURY I ZA TO ŻE UDAWALI PARE JCJEJDIDJSICI
ALE NO KURDE MOJA KOZA ZAATAKUJE CIE ZA TĄ DZIEWECZKE CO SIE DO ROSSIACZKA PRZYSTAWIA! NO JUŻ ZARAZ JĄ WYSYŁAM NA CIEBIE!
ROZDZIAŁ CUDNY I WGL CIESZY MI SIE MORDENCJA ŻE WRÓCIŁAŚ XJHEJXJSJXJXIX
NO KOCHAM CIĘ
CZEKAM NA NEXTA KTÓRY MA BYĆ SZYBCIUTKO! <3333
Cudny rozdział! Co ten Ross wyprawia?!
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :*
Super rozdział.
OdpowiedzUsuńczekam na szybkiego next-a.