sobota, 27 czerwca 2015

Rozdział 5

Notka pod spodem!!!!
~*~
×Oczami Laury×
Rano gdy się obudziłam poczułam, że nie śpię na swojej poduszce tylko na torsie jakiegoś faceta. Podniosłam głowę otwierając po woli oczy. Gdy już całkiem je otworzyłam zobaczyłam, że śpię na klatce Ross. Chłopak jeszcze spał więc nie chciałam go budzić. Jednak musiałam, bo mocno mnie trzymał swoimi ramionami, a ja chciałam do łazienki.
- Ross wstawiaj.- powiedziałam spokojnie prosto do jego ucha. On jednak nawet na to nie zareagował. Jeszcze trochę tak popróbowałam, ale w końcu przerwałam. W tym samym momencie do mojego pokoju wszedł zasypany Toby. Jak zobaczył, że ja leżę na łóżku koło jego taty to uśmiechnął się szeroko. Znów zaczęłam próbować obudzić blondyna, ale przerwał mi moje starania słodki głos Toby'ego.
- Tata dopiero się obudzi jak go pocałujesz.- powiedział, a ja już nie wiedziałam co mam robić. Przecież nie pocałuje chłopaka, którego znam ledwo jeden dzień. Jednak chciałam się uwolnić z jego uścisku. Postanowiłam więc go pocałować, ale nie w usta tylko w policzek. Co mnie bardzo zdziwiło to podziałało. Chłopak na początku się tylko uśmiechnął, a po chwili zaczął otwierać swoje paczałki.
- Co to za miłą pobudka?- zapytał nadal zaspanym głosem.
- Próbowałam inaczej, ale niestety nie działało.- przyznałam i chciałam się już mu wyrwać, ale przyciągnął mnie go siebie z powodu czego znów leżałam na nim.
- Chyba jednak się jeszcze nie obudziłem.- powiedział patrząc na mnie wzrokiem typu "ja chce jeszcze raz!".
- Kochanie nie masz już na co liczyć, a tera mnie puść bo muszę do łazienki.- powiedziałam, a on mnie posłuchał. Nie powiem to było dziwne. Nie tylko błagam niech on nie ma żadnego planu. Błagam! Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Nie patrz się tak i idź do tej łazienki, bo zmienię zdanie.- zagroził, ze śmiechem, a ja tylko przekręciłam oczami i poszłam w końcu do mojej upragnionej łazienki. Tam wzięłam szybki prysznic i chciałam się już ubrać, ale przypomniało mi się, że zapomniałam o ubraniach. Nie chcąc się już ubierać w piżamie. Więc owinięta tylko ręcznikiem, który nie zasłaniał zbyt dużo wyszłam modląc się aby Ross i Toby zeszli na dół. Weszłam po cichu do pokoju i zauważyłam, że jednak moje modły nie zostały do końca wysłuchanie. Mianowicie Ross nadal leżał na moim łóżeczku, a Toby pewnie poszedł pooglądać telewizję, bo coś tam słyszałam z dołu.
- No proszę, prosiłem o całuska, a w zamian dostaje takie widoki nie powiem nie zawiodłem się.- powiedział patrząc na mnie jak jakiś zboczenie.
- Niestety już sobie nie popatrzysz, bo idę się ubrać, a ty idziesz na dół zrobić nam śniadanie.- mówiłam to podchodząc do niego po woli, a on usiadł.
- Czemu nie mogę zostać i popatrzeć?- zapytał jak małe dziecko.
- Kochanie nie możesz zostać, ale obiecuje, że dam ci coś co Cię na pewno ucieszy, ale musisz wyjść i zrobić śniadanie.- zamruczałam mu do ucha i jeździłam palcem po jego nagim torsie. Widziałam, że mu się to podoba.
- No dobrze przekonałaś mnie.- powiedział, a ja się od niego odsunęłam i pozwoliłam wstać, i opuścić mój pokoju. Gdy upewniłam się, że chłopak już tu nie wejdzie zaczęłam szukać jakiś wygodnych ciuchów na dzisiaj do pracy. W końcu znalazłam. Ubrałam się szybko i jeszcze poszłam do łazienki zrobić sobie delikatny makijaż. Jak byłam już gotowa to zeszłam na dół do kuchni, a tam zastałam bardzo słodki widok. Mianowicie Ross trzymał Toby'ego na kolanach i jego rączkami mieszał ciasto na naleśniki. Ten widok był taki słodki, że mimowolnie się zaczęłam uśmiechać widząc jak są do siebie podobni. W tym momencie nie wiem czemu, ale zapragnęłam widzieć taki widok codziennie. Jednak zaraz do mnie dotarło, że to jest niemożliwe. Czemu ja mam tak skomplikowane życie?
- Laura!- krzyknął mały blondynek, gdy tylko na mnie spojrzał i wyrwał się tacie żeby tylko podbiec do mnie. Ja się tylko uśmiechnęłam i wzięłam go na ręce i z uśmiechem podeszłam do Ross.
- Ej, a na mój widok się tak nie cieszył to nie fier.- zaczął się dochodzić blondyn.
- No widzisz nawet twoje własne dziecko woli mnie od ciebie.- powiedziałam i pokazałam mu język, a Toby zszedł na podłogę.
- Nie przejmuj się tata mnie i tak jesteś zawsze na pierwszym miejscu.- powiedział mały do swojego taty, a on go przytulił. Boże jak ja bym chciała mieć taką rodzinkę i takie widoki codziennie. Jednak moje życie tak nie wygląda i jak na razie się na to nie zanosi. Myślałam tak, a blondyn kończył sparzyć naleśniki. Mały już dawno usiadł przy stole, a jak zobaczył, że ja nadal stoję to zaczął mnie ciągnąć za rękę. Tym samym wyrywając mnie z krainy moich myśli. Zajęłam miejsce koło chłopca, a Ross podał nam nasze śniadanie i usiadł razem z nami. Muszę przyznać, że chłopak ma talent do robienia naleśników. Gdy już kończyliśmy przyszli Vanessa z Rikerem.
- O naleśniki zostało coś dla nas?- zapytał Riker.
- Tak bracie jak sobie usmażycie.- powiedział uśmiechnięty Ross, a ja ze śmiechem zaczęłam myć naczynia.
- No wiesz co. Ja ci dziewczynę załatwiam, a ty naleśnika mi żałujesz to nie ładnie.- mam pytanie co on ćpał dzisiaj.
- Riker ty coś brałeś czy co? Jaka dziewczynę mi załatwiłeś?- Ross był bardzo zdziwiony słowami swojego starszego brata, a zresztą się nie dziwię.
- No z Laura, a z kim?- że co, że ze mną? To są chyba jakieś jaja.
- Vanessa zrób coś ze swoim facetem, bo mu coś zrobię.- powiedziałam do siostry, a ona tylko walnęła swojego narzeczonego w lep. I dobrze mu tak. Niech ma za gadanie głupot.
- Siostra, a ty nie miałaś iść dzisiaj do pracy?- zapytała w końcu Van.
- Tak własne już miałam iść, ale ten zaczął gadać głupoty. Dobra to ja spadam, a ty ogarnij swojego faceta. Pa.- powiedziałam i pocałowałam ją w policzek. Już chciałam wychodzić, ale zatrzymał mnie głos Ross.
- Poczekaj ja muszę zaprowadzić Toby'ego do domu to od razu cie odprowadzimy.- powiedział, a Toby jak to tylko usłyszał to szybko do mnie podbiegł.
- No to powiedzcie co jest między wami.- Riker serio chce ode mnie dzisiaj zarobić.
- Nic między nami nie ma oprócz przyjaźń więc się zamknij.- syknęłam zła. Ross zabrał już Toby'ego więc szybko wyszłam, żeby przy przypadkiem nie zrobić krzywdy starszemu blondynowi. Chłopaki też po chwili przyszli więc szybko udaliśmy się do miejsca mojej pracy. Szliśmy w ciszy przez chwilę, ale jedna sprawa nie dawała mi spokoju. Więc postanowiłam się o nią zapytać Ross.
- Ross, a o co chodziło z tym, że twoja siostra kiedyś była inna?- chłopak po tym jak usłyszał to pytanie to nie wiedział co ma ze sobą robić. Zauważyłam, że to dla niego bardzo ciężki temat. - Jak nie chcesz to nie musisz odpowiadać.- powiedziałam szybko widząc jego minę.
- Nie jest dobrze tylko będziesz pierwszą osobą, której to wytłumaczę i trochę nie wiem jak to zrobić.- powiedział już trochę uśmiechnięty.
- To nie musisz od razu mi wszystkiego mówić możesz po woli. Tak jak będziesz się czuł na siłach.- powiedziałam, a on się rozluźnił i objął mnie ramieniem.
- To było jakieś dwa lata temu poznała taką jedną dziewczynę, która korzystała ją tylko po to, żeby zbliżyć się do naszej rodziny. Chodź do dzisiaj nie wiem po co. Rydel na początku był bardzo miłą osobą, która starała się ze wszystkimi przyjaźnić, ale ta dziewczyna zrobiła wszystko żeby z Delly zrobić dziewczynę, która nie ufa zupełnie nikomu. Ta dziewczyna spowodowała wypadek samochodowy, w którym Delly straciła na rok wzrok. Jednak z Rikerem zebraliśmy pieniądze i zrobiliśmy jej operacje. Udała się. Po te operacji Rydel już nie wróciła do siebie takiej jak była dawanie. Zmieniła się i już nie ufa odpowiednim ludziom. Ma to do siebie, że ufa samym tupeciarą, ale one tylko ją jak zwykle wykorzystują lub robią z niej idiotkę przy swoich kumplach. Ona wtedy dopiero rozumie co zrobiła i próbuje to naprawić, ale nigdy jej się to nie udaje. Tak jak mówiłem wczoraj to nie jej wina że taka jest, ale trochę Riker z Van też mają rację, że ona nic z tym nie robi żeby to zmienić.- skończył opowiadać, a ja nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Nigdy się z takim czymś nie spotkałam, rozumiem go też, bo wiem jak mu ciężko z taką siostrą i on nie może z tym nic zrobić. Byłam w nie małym szoku, ale w końcu trzeba coś odpowiedzieć.
- Przykro mi, ale nie mogę powiedzieć, że wiem jak to jest to było by kłamstwem. Mogę jedynie powiedzieć, że mi przykro. Jak byś mi powiedział co mogę dla ciebie zrobić na poprawę humoru to to zrobię tylko powiedz.- powiedziałam, a on na chwilę się zatrzymał i stanął na przeciw mnie. Uśmiechnął się głupkowato, a ja próbowałam zgadnąć o czym teraz myśli.
- Skoro sama się prosisz to chyba buziak załatwi sprawę.- aaaa o to mu chodź. Ale czekaj co!? Nie ja tego nie zrobię! Nie ma mowy że go pocałuje. On chyba śni.
- Ty sobie chyba jaja robisz.- powiedziałam patrząc na niego jak na idiotę.

- No dobra skoro nie chcesz w usteczka, to przynajmniej daj w policzek.- powiedział wielce oburzony.
- No dobra w policzek może być. Tylko się trochę zniż wielkoludzie.- powiedziałam, a on wielce uradowany schylił się do moich ust. Ja szybko musnęłam mu policzek moimi delikatnymi ustami i się od niego odsunęłam. Jak się w tym momencie dało zauważyć, że stoimy już pod miejscem mojej pracy. Toby z nadal wyszczerzonym Rossem weszli razem ze mną do sirotka. Ja szybko podeszłam do lady przy której czekała już na mnie Maia.
- No stara mówiłam, że tatuś na ciebie też polec.- powiedziała, gdy tylko do niej podeszłam. - Dobra, ale teraz gadaj jak to się stało, że on jest z tobą dzisiaj od rana?- tak ona to umie dobrać pytania do odpowiedniej sytuacji.
- No wiesz może dlatego, że jest bratem narzeczonego mojej siostry. Więc wczoraj jak wróciłam do domu to zastałam Rossa i Toby'ego siedzących na mojej kanapie. Więc nie masz na co liczyć, bo on jest zupełnie z innej bajki niż ja. Dobra, ale teraz dawaj fartuszek i idę zbierać zamówienia, bo jak szef mnie zobaczy to zabije.- wytłumaczyłam jej wszystko, a ona spojrzała na mnie wzrokiem "Ja i tak wiem swoje." Jednak podała mi to o co ją prosiłam i powróciła do swojej pracy, a ja do swojej. W sumie dużo ludzi jak na tak wczesną porę to nie było, ale musiałam w końcu obsłużyć tych co się za mną tu przywlekli.
- Co panom podać?- zapytałam stają przed ich stolikiem.
- Nam wystarczy tylko wiadomość, o której pani kończy pracę?- blondyn oczywiści musiał grać w to dalej.
- No wie pan to zależy od tego co pan chce z tą wiadomością zrobić?- ja ciągnąć głupią rozmowę to ciągnąć do końca.
- No wie pani jak na początek to chyba tylko odprowadzenie do domu mogę pani zaproponować.- powiedział szczerząc się jak głupi do sera.
- No dobrze, niech już panu będzie kończę o 16.- powiedziałam zrezygnowanym tonem, a Toby się z nas śmiał tak samo jak Maia i reszta klientów. Niezłą szopkę odwaliliśmy, ale co tam.
- Dobrze będę punktualnie, a i jeszcze jedno.- powiedział gdy chciałam od niego już odejść czy mnie skutecznie zawrócił.
- Tak?- zapytałam "miło".
- Do twarzy pani w tym fartuszku.- powiedział uśmiechając się jak stary zboczeniec i ciągnąc dół mojego "mundurka".
- Proszę mi nie zaczepiać koleżanki panie Lynch.- do akcji wkroczyła Mia.
- Jak pani to przeszkadza to panią też mogę pozaczepiać.- powiedział uśmiechając się do niej słodko, a ja na widok miny Mai zaczęłam się śmiać już nie wytrzymując. Dziewczyna miała minę połączoną coś takiego jak zaraz rzygnę i zaraz się zesram z tej podniety. To było takie śmieszę, że zaraz do mnie dołączył też Ross i brunetka. W końcu jak się ogarnęliśmy i znów zaczęliśmy się zachowywać jak na ludzi przystało to wszystko wróciło do normy.
- Jestem Maia.- powiedziała brunetka wyciągając rękę w stronę blondyna.
- Ross.- ujął jej dłoń i jak przystało na dżentelmena pocałował w nadgarstek.
- Dobra Laura pożegnaj się z nimi i wracaj do pracy.- powiedziała nadal się trochę śmiejąc.
- No Rossiu słyszałeś zmykaj stąd.- powiedziałam do niego, gdy już całkowicie się ogarnął.
- Wyjdę jak dostanę buziaka.- powiedział jak małe dziecko, które wymusza na kimś kupno lizaka.
- Wiesz co to sobie tu sieć, a ja wracam do pracy.- powiedziałam i już chciałam odejść, ale znów mnie zatrzymał. Tylko tym razem nie Ross tylko Toby.
- A ja dostanę buziaczka?- zapytał tym swoim słodkim głosikiem.
- Ty na pewno kochanie dostaniesz choć tu do mnie.- powiedziałam kucając, a chłopiec zaraz wpadł w moje ramiona. Jak go trzymałam to dała mu całusa w główkę i jeszcze chwilkę trzymałam w objęciach, ale w końcu musiałam puścić. Gdy to już zrobiłam to zauważyłam, że Ross patrzy się na mnie z oburzeniem czemu on nie dostał buziaka, a jego synek tak. Reszta klejnotów za to patrzyła na mnie ze wzruszeniem. Pewnie sobie pomyśleli, że jestem jego mamą, a tak nie jest.
- Ross jesteś zły czy smutny bo nie wiem czy się bać czy dać sobie spokój?- zapytałam zaczepnie chłopaka, a on tylko na mnie spojrzał swoim przebiegłym wzrokiem.
- Nie będziesz się miała czego bać jak dasz mi buziaka.- powiedział bardzo poważnie, ale jego oczy mówiły, że to dla niego tylko dobra zabawa.
- No dobra niech ci już będzie zlituje się nad tobą biedaku.- mówiłam zrezygnowana, ale podeszłam do niego i cmoknęłam w policzek już drugi raz tego dnia. Chyba trochę przesadzam, ale co mi tam. On i tak jest z innej bajki i nie pasujemy do siebie. Więc nie muszę się bać, że się w nim zakocham. No chyba, że chodzi o Toby'ego, ale to już od pierwszego wejrzenia. Więc wiecie. Dobra bo teraz wychodzę na jakiegoś pedofila w wersji żeńskiej. Tak to jest dziwne nawet bardzo. Chłopcy wyszli po tym jak obydwu wycałowałam, a Ross jeszcze poleciał z tekstem "Ja tu jeszcze wrócę!". Czemu los zesłał mnie na takiego debila to ja nie wiem. Jednak jest też dobra strona, bo mam się z kogo nabijać i od wczoraj nie myślałam o tym idiocie Joshu. Dzięki Bogu!
- Ejj, stara oni już wyszli nie masz po co tu stać!- dopiero jak Maia krzyknęła mi do ucha zauważyłam, że stoję ciągle przy stoliku przy, którym siedzieli. Szybko poszłam za brunetką do lady i tam usiadłam. Wstałam dopiero wtedy, gdy jakaś starsza pani chciała zapłacić za swoje lody. Podeszłam do niej uśmiechnięta.
- Wie pani. Jak oglądałam to pani pożegnanie z mężem i synkiem, to przypomniało mi się jaka to ja byłam w twoim wieku. Byłam zupełnie taka jak ty. Pamiętaj, że to prawdziwy skarb mieć taką rodzinę.- powiedziała, a mnie zatkało. Czemu wszyscy myślą, że ja z Rossem jesteśmy małżeństwem, a Toby to Rossa syn, a nie mój? No może się do nich trochę zbliżyłam przez wczorajszy wieczór, ale co z tego.
- To bardzo miłe co pani powiedziała, ale ja nie jestem żoną Rossa, ani mamą tego chłopca.- wytłumaczyłam staruszce, a ona uśmiechnęła się do mnie i położyła rękę na moim ramieniu.
- Kochana może nie jesteś z tym blondynem teraz, ale to tylko kwestia czasu, a ten szybko leć, a tym bardziej jak on się tak zachowuje. Mały chłopiec już cię kocha, teraz tylko jego tata musi poczuć coś wyjątkowego do ciebie, a ty do niego.- powiedziała zostawiła pieniądze na stoliku i odeszła. Czy ona chciała powiedzieć, że ja będę z Rossem. To nie możliwe przecież on jest bratem przyszłego męża mojej siostry i to tak nie wypada (chyba?). Dobra mam dość myślenia o Rossie i o tym co będzie. Jak ktoś jeszcze raz mi powie, że ja na 100% będę z chłopakiem, którego znam dwa dni to nie wytrzymam. Na szczęście wszystko do końca mojej zmiany było w porządku i już nikt nie miał głupich anegdot do mnie i Rossa. Nawet Maia zamknęła buzie widząc w jakim stanie wróciłam od staruszki. Zapewne też słyszała całą naszą rozmowę, ale przynajmniej była cicho. Ja już wyszłam to się wcale nie zdziwiłam, że taki jeden blondyn na mnie czekał.
~*~
Jest rozdział!
Co z tego, że nie spałam całą noc rozdział jest to jest najważniejsze.
Mam dla was wyzwanie. Skoro jak prosiłam o pięć komentarzy, a wy daliście 11 to może dobicie do 15. To tak 15 komentarzy=nowy rozdział.
15 KOMENTARZY=NOWY ROZDZIAŁ!!!!!!!!

sobota, 20 czerwca 2015

Rozdział 4

Przeczytajcie notkę pod rozdziałem!!!!
Rozdział z dedykacją dla tych pięciu dziewczyn, które skomentowały poprzedni rozdział.

~*~


Stała tak może z dziesięć minut i wpatrywała się w blondynów, którzy siedzieli na kanapie.
- Laura!- obudził ją, ze zdziwienie Toby, który ją mocno przytuli. Ona szybko też go przytuliła i pocałowała w główkę. Vanessa tylko patrzyła bardzo zdziwiona jak chłopiec przytula jej siostrę, której wcześniej nie znał.
- Dobra, a tera mi wyjaśnić jak to ty ich znasz.- powiedziała Van, gdy Toby oderwał się od brunetki.
- To było tak, że dostałam pracę w tej lodziarni koło parku. Więc tam pracowałam i zauważyła Tobyego, który siedział sam przy stoliku podeszłam do niego i zaczęłam go pilnować, bo powiedział, że jego tata jest tylko w sklepie i zaraz wróci. Jednak on wrócił dopiero po godzinie, a mały siedział ze mną i Maia, drugą kelnerka.- wyjaśniła jej, a Vanessa patrzyła tylko na Rossa jak na debila.
- Ross ty idioto czemu zostawiłeś Tobyego samego!? Ciesz się, że Lau tam była i się nim zajęła, bo mogło się to skończyć bardzo źle!- darła się na niego, a on tylko słuchał.
- Wiem już dostałem połuczenie od twojej koleżanki.- powiedział pokazując na Laure.
- To nie moja koleżanka tylko siostra idioto.- odburknęła mu zła czarnowłosa.
- To ty masz siostrę?- był bardzo zdziwiony, ale mniej niż Riker jak się o tym dowiedział.
- Tak mam siostrę i tą siostra jest Lau, a gdzie twoja siostra, bo miała już dawno tu być?- zapytała.
- Nie wiem, ale nie mów jej o tym, że zostawiłem Tobyego samego, bo mnie zabije.- powiedział przerażony, a Laura się cicho zaśmiała.
- To, aż tak boisz się siostry?- zapytała brunetka nadal rozbawiona.
- A żebyś wiedziała, a zresztą poznasz ją to się sama przekonasz.- powiedział i pokazał jej język.
- Wiecie, że wcale nie zachowajcie się jak dorośli?- zapytała ich Vanessa, która tylko się temu przyglądała.
- Tak zdajemy sobie z tego sprawę.-odpowiedział jej roześmiany Ross, który zaczął bardzo dobrze dogadywać się z siostrą czarnowłosej.
- Część wszystkim.- powiedział Riker wchodzący do salonu.
- Część.- odpowiedzieli mu, a Van go pocałowała. Toby jak to zauważył to od razu zasłonił sobie oczy po czym Laura zachichotała.
- Hej, przepraszam za spóźnienie, ale przyprowadziłam gościa!- gdy Van z Rikerem się od siebie odebrali usłyszeli głos jakiejś blondynki z przedpokoju.
- Rydel jesteśmy w salonie choć tu szybko!- powiedziała jej Vanessa. Po chwili dziewczyna weszła do salonu. Była to bardzo ładna blondynka. Była bardziej podobna do Rossa, ale z Rikera też coś miała. Koło niej stała jeszcze jedna śliczna blondynka.
- Cześć kochani.- powiedziała tak jakby nie zauważyła Laury i pocałowała każdego z osobna w policzek. Oczywiście pomijając Laure.
- Delly czemu ty zawsze musisz się spóźniać? Już Ross był wcześniej od Ciebie!- zaczęła jej prawić kazania Van.
- Była na zakupach i poznałam Natalie. Trochę się zagadałyśmy, a jak mi się przypomniało to zgarnęłam też ją i pomyślałam, że ją wam przedstawię.- zaczęła się tłumaczyć, a Natalia cały czas wpatrywała się w Rossa.
- Dobra niech ci już będzie, ale następnym razem ci tego nie wybaczę.- powiedziała bardzo poważnie Vanessa. No tak ona nienawidzi jak ktoś się spóźnia, a tym bardziej jak ona mówi, że to jest bardzo ważne.
- Dobra. Nata to jest Ross, Riker i jego narzeczona Vanessa, a to synek Rossa Toby.- przedstawiła blondynka każdego po kolej. Jedyny Toby zauważył, że coś się nie zgadza.
- Ciociu zapomniałaś o Laurze.- powiedział chłopczyk jak zrozumiał co mu nie pasowało.
- Kochanie o nikim nie zapomniałam co tym mówisz.- powiedziała nadal nie zwracając uwagi na brunetkę, która siedziała nadal koło Rossa.
- Siostra młody ma rację zapomniałaś o Laurze siostrze Vanessy.- powiedział tym razem Ross patrząc na brunetka, która miała dziwną minę. Toby, żeby Rydel w końcu ją zauważyła usiadł jej na kolanach. Blondynka podążyła za Tobym wzrokiem i wreszcie zauważyła brunetkę.
- Rzeczywiście bardzo Cię przepraszam, ale jestem mało spostrzegawcza, a jak Van mówiła, że to ważne to myślałam, że jest w ciąży. Przepraszam naprawdę. Tak w ogóle to jestem Rydel siostra tych dwóch blondynów.- mówiła tak że Laura ledwo ją zrozumiała.
- Nic się nie stało. Jestem Laura siostra Vanessy.- powiedziała uśmiechając się co blondynka odwzajemniła, a Toby się jeszcze bardziej w nią wtulił.
- Czekaj czy to nie ty zniszczyłaś moją ulubioną sukienkę?- zapytała Natalia przyglądając uważnie się brunetce.
- Nie przypominam sobie.- odpowiedziała głaskając chłopczyka po blond czuprynie.
- Tak to ty szmato na mnie wpadłaś w parku wlewając shake! Nigdy ci tego nie wybaczę!- darła się nie zwracając uwagi na to, że dziecko ich słucha.
- Po pierwsze tu jest dziecko więc uważaj na słowa, a po drugie moja siostra nie jest szmata tak jak ty!- Vanessa zaczęła bronić brunetki na co ta druga się nieźle zdziwiła.
- Van, siostra spokojnie. Już dobrze?- zapytała Lau jak zobaczyła, że Van jest cała czerwona.
- Tak już dobrze, ale ten plastik ma wyjść z mojego domu.- powiedziała.
- Natalia nigdzie nie wyjdzie bo jest moim gościem!- do kłótni dołączyła Rydel.
- Bardzo Cię przepraszam, ale nie będzie w moim domu przebywała osoba, która obraża moją siostrę.- zaczęła jej tłumaczyć spokojnie czarnowłosa.
- To niech ona sobie wyjdzie, a jak wyjdzie Natalie to ja, Ross i Toby razem z nią.- blondynka szła w zaparte.
- Czekaj, a czemu w to mieszasz mnie i Tobyego. Ja tej dziewuchy nie znam i dobrze mi tu.- powiedział Ross słysząc słowa siostry.
- A ja chce zostać z Laura.- odpowiedział blondynek. Rydel słysząc te słowa zrobiła się cała czerwona. Nie mówiąc już ani słowa pociągnęła Natalie za sobą i wyszły obydwie.
- Przepraszam za nią ona tak czasami ma.- zaczął usprawiedliwiać siostrę Ross.
- Ross przestań jej bronić ona cały czas jest taka. Ona już nie będzie taka jak kiedyś. Zrozum.- powiedział Riker.
- To ty zrozum, że to nie jej wina, że taka jest.- powiedział trochę wkurzony, ale nie chciał krzyczeć przy dziewczynach i dziecku.
- Ross, ale Riker ma rację ona już nigdy nie będzie dawną Rydel, która kocha wszystkich dookoła. Jednak masz rację to nie jej wina, ale nic z tym też nie robi, żeby to zmienić więc ty tym bardziej tego nie zmienisz.- Vanessa wytłumaczyła mu bardzo spokojnie, a on się uspokoił.
- Przepraszam za to, ale jak chodzi o Delly to mnie czasami ponosi.- powiedział uśmiechając się do Laury.
- Nic się nie stało jak też na twoim miejscu tak bym zareagowała. Tylko nie wiem o czy do końca mówicie.- powiedziała odwzajemniając jego uśmiech.
- Opowiem ci później, a teraz chodzimy się przejść.- zaproponował Riker.
- Tak na plac zabaw!- krzyknął uratowany Toby. Wszyscy się zaśmiali na jego wyskok, ale też się zgodzili. Szli sobie śmiejąc się ze wszystkiego. Van szła z Rikerem pod ramię, a Toby trzymał za rękę i Rossa, i Laurę. Wyglądał na słodką rodzinką. Ludzie którzy przechodzili koło nich patrzyli na ich uśmiechy i radosne miny sami się uśmiechali. Gdy już doszli na miejsce to Toby od razu popędził na huśtawkę ciągnąć za sobą Laurę. Riker razem z Vanessa patrzyli na to bardzo zdziwieni jak ta dziewczyna potrafiła zdobyć jego serce w parę minut jak Van pracowała na to kilka dni. Ross za to zaczął jej się uważani przyglądać. Gdy już skończył doszedł do wniosku, że jest bardzo piękną, młodą kobieta, która zdobyła serce jego syna w parę minut w lodziarni. Nigdy nie widział Tobyego takie wesołego przy obcej kobiecie. Mało tego czasami miał takie dni że nawet Rydel potrafił odetchnąć od siebie, ponieważ nie miał ochoty się z nią bawić, a tu nagle pojawia się zupełnie obcą kobietą i Toby za nią już szaleje po minucie. Blondyn się tak zamyślił, że nie słyszał jak Van z Rikerem zadawali mu pytania. Tak naprawdę to się zamyślił i zapatrzył na roześmianą twarz brunetki, która bawiła się z jego synem.
- Ross!!- krzyknęła w końcu Vanessa.
- Tak, co zamyśliłem się.- powiedział odkrywając wzrok od Laury, która spojrzała w jego stronę i się lekko uśmiechnęła.
- Tak wmawiaj sobie to brat. Ty się gapiłeś na Lau tak jakbyś miał się na nią zaraz rzucić.- powiedział Riker, a jego młodszy klon spojrzał na niego jak na idiotę.
- Nie prawda zamyśliłem się, a nie moja wina, że mój wzrok zatrzymał się na Laurze.- zaczął się bronić ze wszystkich sił.
- To nad czym się tak zamyśliłeś?- chciał postawić na swoim Riker. Ross już chciał mu coś odpowiedzieć, ale uprzedziła go Vanessa.
- Wiesz Ross ja tam nie mam nic przeciwko, że się na nią gapiłeś i pewnie ci się spodobała. Zresztą jak każdemu w końcu moje geny. Jednak uważaj na ją. Jak zechcecie się poznać bliżej i ona się w tobie zakocha, a ty się nią tylko trochę pobawisz to będzie źle. Jak zobaczę, że ona będzie cierpieć przez Ciebie to sam może zacznij sobie grób wykonywać jak masz zamiar takie coś zrobić. Więc wiesz macie jak coś moje błogosławieństwo, a i jeszcze jedno rób to po woli, bo dopiero zerwała z chłopakiem z którym była od pięciu lat, bo nakryła go w łóżku ze swoją przyjaciółką. Więc uważaj na słowa i czyny, a najlepiej zacznijcie od przyjaźń.- powiedziała Van, a blondyn się zdziwił, że już chcą go zeswatać z jakąś obcą dziewczyną, ale musiał przyznać Laura zrobiła na nim dobre wrażenie. Szczególnie jej podejście do dzieci i uroczy uśmiech, który najbardziej podobał się blondynowi w dziewczynie. Miała taki niewinny i bardzo zaraźliwy uśmiech tak samo jak śmiech. Ross czuł się przy niej jak nastolatek choć miał już dwadzieścia pięć lat i dziecko, które ma sześć.
- Dzięki Van serio nie wiem, czy ci dziękować czy płakać, bo chcecie mnie już zeswatać.- powiedział bardzo poważnie, a Vanessa walnęła się w czoło otwartą dłonią.
- Tempa pało przecież my na razie chcemy, żebyś się z nią zaprzyjaźnił nie myl nas z Delly dobrze? Teraz was zostawimy samych. Bawcie się dobrze.- wytłumaczył mu Riker, a po tych słowach zniknął biegiem z Vanessa nie wiadomo gdzie. Ross zaczął myśleć nad sensem wypowiedzi swojego brata i już niedługo bratowej. Doszedł do wniosku, że nic mu nie zaszkodzi poznać ją bliżej, a tym bardziej, że jest miła i jego syn ją kocha. Postanowił, że zaproś ją jak tylko będzie miał czas na jakąś kolację czy coś, żeby mogli się poznać bardziej.
- Gdzie Van z Rikerem?- jego myśli przerwał słodki głos Laury, która do niego podeszła.

- Wiesz co sam nawet nie wiem. Zabrali się i poszli mówiąc coś o tym że mamy się zaprzyjaźnić.- wytłumaczył jej to, a ona się zaśmiała. On słysząc jej słodki, dziewczęcy śmiech sam się cicho zaśmiał.
- No tak już zaczęłam zapominać jaka jest moja siostra. Bardzo Cię przepraszam za nią, ale ona tak zawsze odkąd odrosłyśmy od ziemi.- mówiła nadal rozbawiona. Ross tylko znowu zaczął się jej przyglądać jednak zaraz się opamiętał.
- Ja mam tak samo z moją tylko ona nie tak często, ale w tym tygodniu to już mnie poznawała z chyba dziesięcioma i mogę się założyć, że ta co ją dzisiaj przeprowadziła też będzie kandydatką na moją żonę.- powiedział bardzo poważnie.
- No to masz przesrane, bo to niezła lalusia.- powiedziała znowu się śmiejąc, a chłopak razem z nią.
- A tak w ogóle to gdzie Toby?- zapytał, bo go nie widział.
- Tam jest na zjeżdżalni.- powiedziała i spojrzała na małego, który do nich pomachał. Siedzieli dosyć długo rozmawiając ze sobą, a Toby się bawił i czasami patrzył na nich z uśmiechem. Było już dosyć późno, a Toby zaczął się rozbić śpiący więc postanowili wracać do domu. Ja się okazało mały usnął w połowie drogi z powodu czego Ross musiał do nieść. Gdy już doszli do domu brunetki zastali tylko kartkę na stole w kuchni od Vanessy:
"Siostra pewnie jesteś zmęczona i jest z tobą Ross, bo Toby zasnął. Dobra przejdziemy do konkretów. Chłopaki nich zostaną, bo my z Rikerem jesteśmy u Dellci więc bawcie się dobre. Tylko tak nie dosłownie pamiętajcie dziecko macie w domu. Kocham Van :*"
Laura gdy to przeczytała i to na głos zaczęła się śmiać, a blondyn nie wiedział co jest w tym takie śmieszne.
- No, bo Van myśli że będziemy sex uprawiać jak znamy się parę godzin. Boże jakie ona ma pomysły jest gorzej niż jak była nastolatką.- mówiła już trochę się uspakajając, gdy zobaczyła jego zdziwiona minę.
- Dobra nasze siostry są zupełnie różne, bo moja by nam kazała to zrobić.- powiedział tym razem on rozbawiony.
- Więc tak czy tego chcesz czy nie jesteś na mnie skazany.- powiedziała brunetka gdy już całkowicie się uspokoili.
- Wiesz, że nawet bardzo chętnie u Ciebie zostanę, ale najpierw zdradzi mi jak to zrobiłaś, że mój syn za tobą tak szaleje.- powiedział uśmiechając się do niej miło.
- No wiesz to mój urok osobisty. Tylko szkoda, że działa na takich małych, a nie na starszych.- mówiła udając bardzo poważny ton. Jednak w jej oczach paliły się iskierki rozbawienia.
- Kto ci powiedział, że to nie działa na dorosłych facetów?- zaczął z nią flirtować choć sam nie wiedział co go do tego kieruje.
-No wiesz jak do tej pory to trafiała na samych dupków więc wiesz chyba stąd.- wytłumaczyła mu i nagle zrobiła się smutna. Ross jak to zobaczył to zrozumiał co właśnie powiedział. Przypomniały mu się słowa Vanessy o tym, że dopiero co zerwała z chłopakiem.
- Przepraszam nie chciałem Vanessa mi mówiła, żebym uważał na słowa, ale ja to ja muszę coś popsuć zawsze.- zaczął dramatyzować, a Lau żeby go uciszyć po prostu go przytuliła. Blondyn bardzo się zdziwił tym gestem i dopiero, gdy dziewczyna chciała się już od niego oderwać on ją do siebie przyciągnął. Laura tylko się lekko uśmiechnęła, gdy to poczuła i wtuliła się w niego jak w pluszowego misia. Ross nie wiedział co się z nim dzieje, ale poczuł coś dziwnego przy tej dziewczynie. Tak jak przy żadnej się nie czuł. Nawet przy mamie swojego syna.
Laura miała tak samo poczuła coś dziwnego przy chłopaku, którego zna parę godzin. Poczuła przy nim coś tak dziwnego, że nie potrafiła tego nazwać, bo nawet przy Joshu nigdy tego nie poczuła. Jednak obydwoje postanowili jak na razie się tym nie przejmować i dać sobie z tym spokój. Laura tak dobrze czuła się w ramionach blondyna, że zaczęła powoli zasypiać.
- Chyba ktoś tu jest bardzo śpiący co?- zapytał ze śmiechem Ross, gdy tylko to zobaczył. Brunetka trochę zmieszana szybko się od niego oderwała i uśmiechnęła zakłopotana.
- Tak troszeczkę. Dobra weź Tobyego i pokaże ci gdzie masz go położyć.- powiedziała, a chłopak wziął chłopca na ręce i poszedł za Laura do jednego pokoju na górze, który był specjalnie przygotowany dla dzieci.
- Połóż go na łóżku i chodź za mną.- blondyn wykonał polecenie dziewczyny, a późnej udał się za nią do pokoju dla gość.
- Tutaj będziesz spał, łazienka jest za tymi drzwiami. Gdybyś czegoś potrzebował to wolaj mój pokój jest naprzeciwko.- uśmiechnęła się do niego słodko i skierowała się do swojego pokoju. Obydwoje w tym samym czasie poszli do łazienki się umyć i nawet wyszli w tym samym czasie. Po tych czynnościach poszli spać. Jednak tutaj już nie było tak podobnie, ponieważ Ross spał sobie spokojnie. Brunetce niestety zaczął się śnić koszmar. Zaczęła krzyczeć przez sen czym skutecznie obudziła Rossa. Chłopaka, gdy się obudzi na początku nie wiedział co się dzieje, ale po chwili sobie wszystko przypomniał. Jak usłyszał kolejny krzyk dziewczyny szybko zerwał się z łóżka i szybko udał się do pokoju brunetki. Gdy tam wyszedł zobaczył dziewczynę, która wierci się na łóżku i strasznie krzyczy. Domyślił się, że śni jej się koszmar więc zaczął ją budzić. Dziewczyna bardzo szybko się obudziła, gdy zobaczyła nad sobą Rossa od razu rzuciła mu się na szyję. Chłopak mocno przytuli ją do siebie i próbował uspokoić, bo była cały czas roztrzęsiona. Jak Laura trochę się uspokoiła opowiedziała chłopakowi, który nawet na sekundę nie wypuściła jej ze swoich ramion co jej się śniło. Gdy skończyła opowiadać znowu zaczęła się bać.
- Chcesz, żebym został z tobą?- zapytał widzieć w jakim jest ona stanie.
- Tak.- powiedziała i zrobiła mu miejsce, a blondyn położyła się koło niej przytulając do swojego nagiego torsu. Brunetka się w niego bardzo mocno wtuliła, a on pocałował ją we włosy.
- Śpij jestem przy tobie.- powiedział spokojnie.
- Dziękuję.- powiedziała zamykając oczy.
- Proszę. Śpij już jest dobrze.- znów ją pocałował tylko tym razem w czoło. Dziewczyna tylko delikatnie się uśmiechnęła zasnęła, a blondyn razem z nią. Tym razem już w nocy żadne z nich nie miało koszmarów.

~*~

Hej, mam dobrą ostatnio wenę więc rozdział jest szybciej. Mam nadzieje, że się cieszycie. Nie wiem czemu, ale martwi mnie ta mała liczba komentarzy. Są tylko trzy osoby, które komentują, każdy mój rozdział, za co bardzo im dziękuje, bo to jest kochane i bardzo dużo dla mnie znaczy. Proszę zacznijcie komentować. Dam wam ultimatum 5 komentarzy = nowy rozdział. Nie będzie tych pięciu komentarzy rozdziału nie będzie lub będzie, ale bardzo późno. Nigdy nie chciałam takiego czegoś robić, ale nie zostawiacie mi innego wyjścia.
5 komentarzy = nowy rozdział!!!
~ Pinni :*

środa, 17 czerwca 2015

Rozdział 3

Rozdział z dedykacją dla Kingi R5er. Kocham Cię sis  <3

~*~

Laura po tym jak już wróciła do domu Vanessy opowiedziała jej i Rikerowi co się stało, że wróciła. Vanessa była bardzo zdziwiona, bo z tego co pamiętała to Josh nie wiedział świata po za jej siostra. Vanessa chciała dać siostrze pieniądze, ale Laura od nikogo nie chce brać pieniędzy. Woli sama zarobić niż żeby ktoś o coś ją oskarżał. Oczywiście nie chodź o to, że nie ufa Vance tylko nie chce być na jej utrzymaniu, a tym bardziej jak czarnowłosa planuje ślub. Postanowiła, że znajdzie sobie pracę w jakieś restauracji jako kernerka tak jak kiedyś. Pamięta tylko tyle, że lubiła nawet tą pracę. Jednak to nigdy nie była i raczej nie będzie praca jej marzeń. Jednak lepsze to niż nic.
Jak tylko wstała następnego dnia to od razu zaczęła przeglądać ogłoszenia. Niestety nic dla siebie nie znalazła. Miała już dość tego, że nic nie znalazła i siedzenia w domu. Nawet przez cały dzień nie miała się do kogo odezwać, bo Riker razem z Vanessa pojechali do siostry blondyna. Chcieli zabrać też Lau, żeby ją przedstawić, ale ona nie chciał, żeby zareagowali tak jak blondyn. Nie chciała jeszcze bardziej narobić siostrze problemu. Jednak wrócimy do tego co nasza bohaterka robi teraz. Więc tak idzie sobie po chodniku do lodziarni, bo miała ochotę na lody. Szła sobie nie spieszac się. Gdy już doszła zastała bardzo nie miłą atmosferę. Jakaś brunetka jak się zdążyła domyślić Laura kelnerka kłóciła się z jakimś chłopakiem. Dało się zauważyć, że ten chłopak był groźny, a dziewczyna się go bała. Co z tego, że w lodziarni było pełno ludzi jak każdy miał gdzieś to, że tej dziewczynie może się coś stać.
- Możesz się trochę uciszyć? Jakbyś nie zauważył to tu są dzieci, a ta dziewczyna jest tobą przerażona. Więc się łaskawie zamknij.- do akcji wkroczyła Laura. Chłopak tylko się głupio zaśmiał i odwrócił w jej stronę.
- Lala weś się nie wtrącaj w nie swoje sprawy, bo może stać ci się kiedyś krzywda.- powiedział co wiedział i myślał, że to podziała na brunetke.
- To ty się przypomnij i lepiej stąd wyjdzi, bo zadzwonię na policję.- teraz to dziewczyna, którą broniła Lau stała oszołomiona, że ktoś stanął w jej obronie.
- No to dawaj ciekawe co im powiesz.- zaśmiał się bezczelnie brunet.
- Może to, że znęcasz się nad niewinną dziewczyną.
- Bardzo wiele zdziałasz jak ona nic z tego nie potwierdzi.- dalej był bardzo pewny siebie, aż za bardzo.
- A skąd wiesz, że nic nie potwierdze??- odezwała się pierwszy raz brunetka.
- Bo za bardzo się boisz dziwko.- powiedział posyłając jej buziaka w powietrzu.
- Daj jej spokój i wyjdzi stąd, albo zobaczysz czy ona się ciebie boi czy nie!- krzyknęła Laura, a chłopak sobie wreszcie odpuścił i wyszedł. Dziewczyna jak tylko zobaczyła, że jej prześladowca wyszedł zaczęła płakać. Laura widząc w jakim stanie jest dziewczyna od razu ją przytulila.
- Ciii, nie płacz on już tu nie przyjdzie, a jak przyjdzie to wezwiesz policję.- próbowała ją pocieszyć, ale nic nie pomagało. Brunetka nadal płakała i nic nie mówiła. Pewnie długo jeszcze zajęło by jej dochodzenie do siebie jednak jej szef zauważył, że zaniedbuje swoje obowiązki.
- Maika do pracy, a nie będziesz mi tu cyrki urządzać!!- krzyknął, a dziewczyna od razu doszła do siebie.
- Już!- odkrzyknęła wycierając swoje łzy z policzków. - Dziękuję za pomoc.- rzuciła tylko od Laury i zaczęła się zajmować klientami. Laura bardzo się zdziwiła tym, że w tym miejscu co jest non stop bardzo dużo ludzi jest tylko jednak kelnerka. Zaczęła się zastanawiać czy przypadkiem nie przydałaby się im pomoc. Postanowiła pójść do szefa tej knajpki. Tak też zrobiła szybko udała się na zaplecze, gdzie zastała szefa.
- Dzień dobry.- powiedziała, a on się do niej odwrócił. Był to mężczyzna gdzieś koło czterdziestki. Nie był zbyt wysoki i był przy kości. Wyraz twarzy miał taki nijaki.
- W czym mogę Pani pomóc?- zapytał nawet miło.
- Chciałam się zapytać czy przypadkiem nie potrzebuje Pan osób do pracy?- zapytała nie owijac w bawełnę.
- Zależy w jakiej dziedzinie byś chciała pracować?
- Tak najbardziej to chyba jako kelnerka, bo w tym mam już doświadczenie.- wytłumaczyła mu.
- Tak naprawdę to tak, bo jak pani sama widziała Maika sobie już sama nie radzi. Jest mi tylko potrzebne pani imię, nazwisko i kiedy pani może zacząć.- powiedział uśmiechając się do niej.
- Laura Marano i mogę zacząć nawet teraz.- odwzajemniła jego uśmiech.
- To proszę za mną panno Lauro przedstawię panią reszcie.- powiedział i zaczął prowadzić dziewczynę do centrum restauracji. - Maia pozwól tu na chwilę.- zawołał brunetke, a ta od razu się pojawiła.
- Tak szefie?- zapytała.
- To jest nasza nowa kelnerka będzie pracować z tobą więc się nią zamiesz.- powiedział i zostawił jej same.
- Jestem Laura.- powiedziała i się miło uśmiechnęła do dziewczyny.
- Ja Maia. To ty mnie broniłaś przed Jackiem?- zapytała dla uprawnienia.
- Tak to ja, a coś się stało?- nie wiedziała co się dzieje i czemu Maia ją o to pyta.
- Może się stać i tobie, i mnie jak jeszcze raz się wtrącisz między mnie, a mojego brata.- powiedziała, ale nie tak jakby jej groziła tylko jakby chciała ją obronić przed czymś złym.
- To twój brat?- Lau nie mało to zdziwiło, że Mai brat tak ją traktuję.
- Tak niestety to mój brat. Dobra chodzi pokaże ci co gdzie jest.- powiedziała i podziągnęła brunetke do lady. Zaczęła jej wszystko tłumaczyć i mówić co gdzie znajdzie. Lau wszystko szybko zapamiętają i mogła zacząć pracować. Robiła to szybko i zwinnie. W ogóle nie wyglądało to jak jej pierwszy dzień pracy tylko jakby pracowała tu już parę dobrych miesięcy. Gdy miała trochę luźnej z klientami to chciała porozmawiać trochę z Maia, ale ona skutecznie ją odpychała. Jednak brunetka nie chciała się tak łatwo poddać, bo chciał ją poznać może jakoś pomóc odciąć się od takiego brata. Tak się nad tym zamyśliła, że przez pół godziny siedziała tylko przy ladzie i nic nie robiła tylko myślała. Wróciła do świata żywych dopiero w tedy gdy poczuła jak ktoś dziga ją w brzuch. Otrząsnęła się, a przed sobą zobaczyła Maie z widelcem w ręce.
- Co jest?- zapytała mało inteligentnie.
- To, że siedzisz tu już od pół godziny i jeszcze zobaczy czy ten mały chłopczyk jest tu sam czy z kimś.- powiedziała i pokazała jej na stolik przy, którym siedział sam chłopiec, który może mieć nie więcej, niż sześć lat. Laura gdy tylko to zobaczyła od razu do niego podeszła. Może dlatego, że kocha dzieci, może też dlatego, że musiała sprawdzić czy jest sam, czy po prostu jego rodzice są nieodpowiedzialni.
- Część mały. Sam tu jesteś?- zapytała, a on spojrzał na nią swoimi dużymi niebieskimi oczkami.
- Nie z tatą, ale on poszedł na chwilę do sklepu, a mi kazał czekać tu.- odpowiedział dalej się w nią wpatrując tak jakby coś w niej zobaczył. Coś czego mu brakowało przez całe sześć lat.
- A mogę poczekać z tobą?- ona sama nie wie czemu się o to zapytała, ale coś jej mówiło, żeby została przy tym małym blondynku.
- Tak, a jak pani ma na imię.- teraz dodał do swojego wzroku również szeroki uśmiech i jej się posunął czekając na odpowiedź.
- Laura, a ty malutki?- uśmiechnęła się do niego.
- Toby. Jest pani bardzo ładna.
- Dziękuję, ale twoja mama pewnie jest piękniejsza.- zaśmiała się Laura, a chłopiec nagle przestał się uśmiechać.
- Ja nie mam mamy.- powiedział szybko, a brunetka go prrytuliła.
- Jak chcesz to mów mi po prostu Laura bez pani dobrze?- powiedziała jak już zobaczyła, że chłopczykowi poprawił się humor.
- Dobrze.- jeszcze raz się w nią wtulił, ale tym razem jeszcze mocniej. Brunetka siedziała z nim już tak gdzieś godzinę, a taty chłopca nigdzie nie było widać.
- Kachanie, a może chcesz lody co?- zapytała uśmiechnięta Lau, gdy zauważyła, że Toby zaczyna zauważać, że jego tata długo nie wraca.
- Tak! Tylko duże i czekoladowe!- krzyknął radośnie. Laura tylko zaśmiała się na widok uradowaniej miny chłopca. Szybko podeszła do lady przy której stała Maia.
- I co z tym chłopcem? Przyszedł w końcu ten jego ojciec czy nie?- zapytała na wstępie.
- Właśnie jeszcze nie. Mały zaczął smutniec więc przyszła po lody. Jak jego ojciec w końcu raczy przyjść to sobie z nim poważnie porozmawiam na temat wychowania dzieci.- powiedziała bardzo poważnie, a Maia się tylko zaśmiała.
- Tylko weź nie tak jak z moim bratem, bo ten facet się ciebie znaczenie bać.- mówiła cały czas się śmiejąc.
- Bardzo śmieszne wiesz po prostu się uśmiałam. Bardzo Cię przepraszam, ale mam randkę.
- Tak z sześciolatkiem.- Maia jeszcze bardziej zaczęła się śmiać, a Lau tylko wywróciła oczami i wróciła do Tobyego.
- Proszę o to twoje lody.- postawiła przed jego oczami cały puchar lodów z weflani, rurkami i owocami. Toby jak to tylko zobaczył to oczy zaświeciły mu się jak dwa płomyki. Jakby był w tym momencie najszczęśliwszym dzieckiem świta. Zaczął jeść, gdy doszedł już do połowy zauważył swojego tatę jak idzie w jego stronę. Szybko zerwał się ze swojego miejsca i popędził do taty. Jego ojciec trochę się zdziwił, że jego syn ma całą buzię w lodach, ale zaraz chłopiec go pociągnął w stronę Laury, która właśnie wzięła się za sprzątanie po chłopcu.
- Ej zostaw ja jeszcze nie skończyłem!- krzyknął gdy tylko to zobaczył. Jego ojciec chciał zwrócić mu już uwagę, że tak nie wolno się zachowywać, ale uprzedzi go śmiech brunetki.
- Mały, a ty nie masz już dość przypatkiem?- zapytała kucając przed nim.
- Może i masz rację.- powiedział łapiąc się za brzuszek i przytulił Laurę. Jego tata był nieźle zdziwiony, gdy to zobaczył.
- Toby to twój tata?- zapytała brunetka jak chłopiec ją już puścił.
- Tak. Pasowalibyście do siebie.- powiedział uśmiechnięty, a blondyn i brunetka spojrzeli na siebie zdziwieni.
- Dobra teraz pójdziesz do Mai i powiesz, żeby pomogła ci umyć buzię, a ja porozmawiam z twoim tatą. Dobrze?- zapytała, a chłopiec w odpowiedź pocałował ją w policzek i szybko pobiegł do Mai.
- Maia pomożesz mi umyć buzię, bo Laura chce pogadać z tatą?- zapytał, gdy dziewczyna już nic nie robiła.
- Jasne chodzi.- powiedziała i wzięła go do łazienki.
Laura siedziała właśnie razem z blondynem przy stoliku Tobyego.
- Tak w ogóle to jestem Laura Marano. Zajęła się pańskim synkiem jak Pan był podobno w sklepie.- powiedziała wyciąganiąc do niego swoją dłoń.
- Ross Lynch. Dziękuję bardzo za opiekę nad Tobym, ale może mi pani powiedzieć o czym mam rozmawiac?
- Chodzi o to, że jest Pan nie odpowiedzialny i zostawił Pan na dwie godziny sześcioletnie dziecko, które było samo. Niech Pan pomyśli co by było, gdyby mnie i koleżankę ubiegł, jakiś porywacz, albo jeszcze gorzej. Chciałam panu po prostu uświadomić, że nie wolno zostawiać małych dzieci bez rzadnej opieki.- mówiła bardzo spokojnie co było bardzo dziwne z jej charakterem.
- Bardzo przepraszam za kłopot. Dziękuję za radę, a tym bardziej za opiekę nad Tobym.- mówił tak jakby w ogóle nie słyszał poprzednich słów Laury. Ona już chciała wybuchnąć, ale przybiegł do nich radosny i już czysty Toby.
- Patrzcie jestem czysty!- krzyknął, a Laura od razu się uspokoiła na jego widok.
- No Maia spisała się na medal.- powiedziała, a chłopiec wdrapał się na jej kolana. Ludzie którzy przechodzili mogliby pomyśleć, że Laura jest jego mamą, a nie obcą dla niego osobą.
- Toby pożegnaj się z panami, bo musimy iść, bo ciocia z wujkiem mają mam coś powiedzieć.- powiedział do syna płacąc jednocześnie za lody chłopca.
- Ale ja nic chce. Chce zostać z Laura. Albo nich ona idzie z nami do cioci i wujka. Ciocia Rydel ucieszy się, że w końcu masz dziewczynę.- widać było, że Toby bardzo polubił naszą brunetke.
- Kochanie, ale ja nie znam Twojego taty, a on mnie więc nie możemy być razem. Twój tata znajdzie sobie inną dziewczynę i ją pokochasz tak jak tatę, a teraz zmykaj.- powiedziała choć tak naprawdę nie chciała się rozstawać z tym maluchem, bo go polubiła prawdę mówiąc to pokochała.
- No dobrze, ale jutro też tu przyjdę i ty też będziesz i wtedy się z tatą poznacie.- powiedział uśmiechnięty.
- Dobrze, a teraz zmykaj.- powiedziam uśmiechnięta.
- Tak na pewno, a ze mną to już się nie pożegnasz?- jak na zawołanie przybyła Maia, a chłopiec ją przytuli. Ross tylko patrzył na to bardzo zdziwiony, bo do żadnej nowo poznanej osoby się tak nie przyzwyczaił jak do dwóch kelnerke ze zwykłej lodziarni. Jak Toby się oderwał od Mai to przykelił się znów do Laury.
- Dzien dobry jestem Maia Mitchell.- przedstawiła się brunetka podając mu rękę.
- Ross Lynch.- ujął jej rękę i zaraz puścił. - Toby starczy pożegnań idziemy.- powiedział Ross, a chłopiec oderwał się w końcu też od Laury. Obydwie kelnerki dały mu jeszcze buziaki w policzki. Po tym już blondynowi udało się zabrać syna.
- Laura ten młody nieźle Cię polubił.- powiedziała do brunetki, gdy tylko Ross z Tobym opuścili restaurację.
- Tak zauważyłam to, ale Ciebie też nie masz się o co martwić.- odpowiedziała jej i zaczęła sprzątać po chłopcu. Była w pracy gdzieś tak do 20. Pożegnała się z Maia i zaczęła się kierować do swojego domu. Wracała do domu w ogóle się nie śpiesząc, bo wiedziała, że nikogo nie ma. Więc nie miała sensu się śpieszyć. Jak już doszła to bardzo się zdziwiła, bo dom był otwarty, a ona była przekonana, że zamykała. Jednak jak weszła usłyszała głos swojej siostry.
- Lau to ty?- zapytała z salonu.
- Tak.- odpowiedziała i weszła do pomoieszczenia. - Przecież miałaś być u Rikera.- powiedziała nie kryjąc zdziwienia.
- Miałam być, ale zmieniłam zdanie.- odpowiedziała jej, a Laura dopiero teraz zobaczyła, że w salonie znajduje się jeszcze ktoś. Gdy ich tylko zobaczyła zdziwiła się jeszcze bardziej.
~*~
Rozdział dzisiaj. Ja bardzo się z tego ciesze Kinga pewnie też więc mam nadzieje, że reszta też. To to co zawsze: piszcie jak wam się podoba i chyba tyle, a i już nie ma Alex tylko Pinni :* Wiec żegna was dzisiaj Pinni ha.

niedziela, 7 czerwca 2015

Rozdział 2

- Laura?- odwróciłam się i zobaczyłam moja siostrę. Stała z jakimś blondynem, który nie wiedział o co chodzi.
- Część siostra.- powiedziała starając się ukryć to, że mam jeszcze świeże łzy na policzkach. Jednak ten deszcz dużo pomógł.
- Co ty tu robisz?- wcale mnie nie zdziwiło jej pytanie. Siostar, która Cię zostawiła w najważniejszym momencie i nie odzywała się do ciebie w ogóle nagle pojawia się przed twoim domem. Tak to jest dziwne.
- To dość długo historia, ale powiem w skrócie. Miałam już dość tego syfu, w którym żyłam i przyleciałam tu, ale przez to wpakowałam się w jeszcze większy syf.- powiedziałam zdenerwowana. Nawet nie wiem czemu się denerwowałam przecież to moja siostara. Nie już wiem czym tym, że ona może mnie nienawidzić za to, że ją zostawiła. Jednak bardzo zdziwiłam się tym jak Vanessa podeszła do mnie i mnie po prostu przytuliła. Na początku byłam tak zaskoczona, że nie mogłam nic zrobić. Dopiero po chwili dotarło do mnie co właśnie się stało. Szybko odwzajemniam gest siostry. Jeszcze mocniej się w nią wtulając.
- Tęskiłam.- szepęła mi na ucho, a na mojej twarzy wykwitł uśmiech.
- Ja też nawet nie wiesz jak bardzo.- również szepnęłam. Jeszcze chwilę trwałyśmy w uścisku i pewnie byśmy tak stały dłużej, gdyby nie ten blondyn.
- Vanessa możesz mi to wytłumaczyć?- zapytał chłopak, który przyszedł z Van.
- Riker to Laura moja siostra, Lau to Riker mój narzeczony.- powiedziała, a chłopak podał mi rękę, a ja ją uścisnęłam.
- Dobrze to może wejdziemy do domu, bo straszni pada.- powiedziała Van. O ja to nadal pada. Nawet nie zauważyłam. Szybko więc zmyliśmy się do domu. Riker pomógł mi z waliskami. Gdy weszłam do domu. Zauważyłam tylko tyle, że Van nic tu nie zmieniła jest taki jak go zapamiętałam. Nawet mebli nie przestawiała stoją tak jak stały i w tym samy miejscu.
- Lau może chcesz się przebrać czy co?- zapytała czarnowłosa.
- Tak bardzo chętnie.- odpowiedziałam jej, a ona tylko się uśmiechnęła i pociągnęła mnie za rękę, a ja swoją walizkę.
- Zamkij oczy.- powiedziała. Dobra zaczynam się bać.
- Nie, wiesz, że tego nie lubię.- powiedziałam jej.
- Masz zamknać oczy i bez dyskusji.- dobra zapomniałam, że w Vanessa się nie dyskutuje. Zamknęłam więc  oczy, a ona uratowana ciągła mnie dalej. W końcu się zatrzymaliśmy w jakimś jak mniemam pokoju.
- Dobra możesz otworzyć.- oznajmiła, a ja w końcu mogłam zobaczyć światłość. Zobaczyła swój stary pokój. Były tu wszystkie moje pluszaki, lalki. Wszystko było ładnie poukładane i na niczym nie było grama kurzu. Bardzo się tym wzruszylam. Cała we łzach (kolejny raz dzisiaj) przytuliłam się z całej siły do mojej siostry. Mam najlepszą siostrę pod słońcem. Nadal nie wiem jak ja mogłam wybrać tego idiote zamiast niej.
- Bałam się, że nie będziesz mnie chciała znać po tym jak Cię zostawiłam.- powiedziałam, gdy już ją póściłam.
- Głuptasie jesteś moją małą siostrzyczką zawsze będę Cię kochać. Ja się bałam, że ty już nigdy nie wrócisz, a tu nagle pojawiasz się znikąd.- powiedziała ze śmiechem, a ja zaraz do niej dołączyłam. Tęskniłam chyba za wszystkim co związane z tą wariatka. Nie wiem jak ja bez niej wytrzymałam te pięć lat. Ona jest nie zastąpiona. Nie ma drogiej Vanci, która potrafi mnie tak wkurzyć, a za razem rozśmieszyć.
- Vanessa możemy porozmawiać na osobnosć?- zapytał blondyn wchodziac do mojego pokoju.
- Jasne nie przeszkadzajcie sobie mnie już nie ma.- powiedziałam szybko i wyszłam. Coś czuję, że będzie awantura.

×Oczami narratora×
- To o czym chcialeś pogadać?- zapytała uśmiechając się do swojego narzeczonego.
- Możesz mi powiedzieć co to za dziewczyna?- zapytał niby spokojnie, ale było widać, że jest zły.
- To moja siostra mówiłam ci już.- powiedziała zmieszana. Domyśliła się o co chodzi blondynowi.
- Dobrze skoro to twoja siostra to czemu nie miałem pojęcia o jej istnieniu?!- nerwy mu puściły. Nic dziwnego, każdy by tak zareagował jakby jego przyszla/ły mąż/żona tak oklamali i to w takiej ważnej sprawie.
- Proszę nie denerwuj się. Ja nie mogłam ci o tym powiedzieć. Nie mogłam rozumiesz. Nie miałam zielonego pojęcia, że ona tak nagle wróci. Sama jestem zdziwiona, że wróciła, ale się cieszę, bo ją kocham tak jak ty Rossa i Rydel. Proszę zrozum mnie i przestań robić awantury.- mówiła spokojnie. Tak, żeby on też się uspokoił. Jednak jej słowa w ogóle nie pomagały. Wręcz można powiedzieć, że pogarszały całą sytuację.
- Tylko nadal nie rozumiem czemu mi w ogóle nie powiedziałaś, że masz rodzeństwo.- powiedział. Może trochę spokojniej niż wcześniej, ale nadal groźnie.
- Nie mogę ci powiedzieć czemu, bo to jest bardzo długa i skomplikowana historia.- Vanessa nie chciała mu tego powiedzieć zupełnie z innych powodów. Po prostu ją te wspomnienia za bardzo bolały i nie mogą się nadal z tym pogodzić. Co z tego, że minęło już pięć lat i Laura wróciła. Vanessa nadal czuję ten cały ból, smutek i rozpacz po tym co się stało. Riker już nic jej nie odpowiedział tylko wyszedł z pokoju i skierował się do drzwi wyjściowych, gdy zatrzymała, go Laura.
- Proszę nie rzucaj mojej siostry tylko dlatego, że nie chciała o mnie ci powiedzieć, bo ją za bardzo zraniłam i to w tragicznym momencie dla nas obu. Proszę jeśli tak bardzo chcesz się dowiedzieć czemu mówiła wszytkiem, że jest jedynaczką to ja ci to wytłumaczę. Tylko proszę usiąć.- tymi słowami nieźle zbiła blondyna z tropu. Riker nie wiedział czy ona tak dobrze orientuje się w sytuacji czy po prostu podsłuchiwała. Jednak pragnienie wiedzy i wyjaśnień wygrało. Usiadł na kanapie i czekał, aż dziewczyna przed nim zacznie opowiadać. Lau nie wiedziała jak zacząć. Nie wiedziała czy dobrze robi mówiąc mu to wszystko, ale chciała, żeby jej siostra miała udanie życie. Doszła do wniosku, że życie Vanessy zaczęło się wtedy, gdy ona wyjechala. Dlatego nie mogła pozwolić na to, żeby teraz przez nią się spierdoliło. Zanim brunetka zaczęła opowiadać zeszła po schodach Van cała we łzach. Gdy zobaczyła Rikera na swojej kanapie i siostrę stojącą nad nim nie wiedziała o co chodzi. Jednak po chwili zaczęła się domyślać, że Laura chce mu wszystko powiedzieć.
- Lau nie rób tego!- krzyknęła widziac, że dziewczyna już otwiera usta.
- Vanessa muszę. Nie pozwolę, żeby przeze mnie twoje życie się rozpierdoliło. Nie pozwolę na to. On musi znać prawdę.- wytłumaczyła jej dziewczyna.
- To skoro już mówisz to może powiesz mi o co chodzi.- zaczął zachęcać ją blondyn. Laura tylko spojrzała przepraszająco na Vanesse. Dziewczyna tylko usiadła załamana. Schowała swoją twarz w dłonie i zamknęła oczy.
- Więc tak, równe sześć lat temu jeszcze byłyśmy szczęśliwa rodzinka, która się kocha i ma wspaniałych rodziców. Jednak to się skończyło, gdy ja poszłam na imprezę w tedy z moim pierwszym chłopakiem. Bardzo dużo wypiłam więc rodzice musieli po mnie przyjechać. Oczywiście nie wiedzieli w jakim jestem stanie. Jak mnie tylko zobaczyli zaczęli się ze mną kłócić. Mówili tak jak rodzice do swojej 18-letniej córki, która zawsze była grzeczna. To się wkurzyłam i zaczęłam ich też wyzywać. Doszło do tego, że matka dała mi z liścia. Po tym incydencie uciekłam stamtąd do domu mojej przyjaciółki. Tam zostałam na noc. Rano gdy wróciłam do domu zastałam załamana Vanesse. Nie wiedziałam co się stało. Van długo nic nie potrafiła powiedziedzieć. W końcu jak usunęła zadzwonił jej telefon. Pisało na nim szpital więc odebrałam. Oni myślieli, że rozmawiają z Van więc powiedzieli prosto z mostu, że nasi rodzice nie przeżyli operacji. Ja jak to usłyszałam to upuściłam słuchawkę. Nawet nie potrzebowałam wyjaśnień. Jakiej w ogóle operacji, albo czy to na pewno nie pomyłka. Wszytko zaczęła być dla mnie jasne. Płacz Vanessy i ten telefon. Nasi rodzice mieli wypadek. By mogli z tego wyjść spokojnie. Tylko jakiś gowniany lekarz nie potrafił przeprowadzić tak skaplikowanej operacji. Od pogrzebu rodziców zaczęliśmy się od siebie bardzo oddalać. Ja zaczęłam imprezować i szlajać się z jakimiś dziwnymi typami. Van starała się nade mną zapanować, ale jej się to nie udawało. Kłóciłyśmy się całymi dniami. Gdy już wyszłam z tego "trudnego" okresu i znowu zaczęłyśmy odbudowywać swojej relacje. Znów wszytsko zaczęło się psuć. Zapomniałam wspomnieć, że mieliśmy po śmierci rodziców tylko babcie. Jak już się pogodziłyśmy w miarę ze stratą rodziców straciliśmy też babcie. Nasza ostatnią deskę ratunku, która trzymała nas przy życiu. Vanessa się zamknęła wtedy w sobie. Nie chciał z nikim rozmawiać nawet ze mną. Ja poznałam w tym czasie Josha mojego byłego. On namówił mnie, żebym razem z nim i jego przyjaciółka wyjechała do Włoch. Byłam ślepo w nim zakochana. Nie myślałam wtedy o mojej siostrze, która ma depresję i może sobie coś złego zrobić. Postanowiłam ją zostawić. Wybrałam głupiego kutasa niż własna siostrę. Nie myślałam wtedy, że jak bym też ją straciła to na świecie zostałam bym sama. Nie myślałam rozsądnie. Chciałam tylko być przy chłopaku, ktorego kochałam. Van nadal nie chciała ze mną rozmawiać. Więc zostawiłam jej list, w którym napisałam, że wyjeżdżam na zawsze. Napisałam w nim również, żeby o mnie zapomniała, żeby wykasowała mój numer i nie pamiętała, że kiedy kolwiek miała siostrę. To co nadal się złościsz na Vanesse czy teraz na mnie? Jak na mnie to proszę bardzo, bo ja się teraz nie liczę tylko ty i szczęście mojej siostry.- skończyła opowiadać, ze łzami na policzkach. Vanessa już dawno płakała jak bóbr przypominając sobie to wszystko. Riker zaś nie wiedział co powiedzieć. Nie wiedział, że jego ukochana, aż takie piekło przeszła. Laura jak tylko zobaczyła, że jej siostra jeszcze bardziej płaczę po prostu podeszła do niej i mocno ją przytulila.
- Vanessa ja Cię strasznie przepraszam. Byłam głupia. Byłam tylko zaślepiona tym chujem. Wiesz, że Cię kocham i ty jesteś dla mnie najważniejsza. Parę razy nawet próbowałam do Ciebie zadzwonić, ale zaraz rezygnowałam, bo nie wiedziała co mogłabym powiedzieć. Przez całe te pięć lat nie było dnia, żebym nie spojrzała na twoje zdjęcie lub o tobie nie pomyślała. Nie mogłam o tobie zapomnieć. Jesteś dla mnie zbyt ważna, żebym mogła o tobie zapomnieć. Jesteś moją jedyną rodziną. Zrozumiała to trochę za późno, ale mam nadziej, że nie za późno, żeby Cię odzyskać.- mówiła Laura cały czas przytulając siostrę do siebie i płacząc razem z nią. Riker bardzo się wzruszył słysząc jej słowa.
- Lau cieszę się, że wróciłaś. Nigdy o tobie nie zapomniałam. Cały czas myślałam czy jesteś szczęśliwa z tym całym Joshem czy jak mu tam było. Jakbyś nie wróciła to i tak bym do Ciebie zadzwoniła lub napisała i zaprosiła na nasz ślub. Jednak cieszę się, że sama wróciłaś. Kocham Cię i nigdy o tobie nie zapomniałam tak jak mi kazałaś. Jednak co się dziwisz nigdy cie nie słuchałam.- powiedziała w końcu Vanessa podnosząc głowę. Była cała rozmarana od tuszu. Jednak widać było, że ucieszyła ją bardzo słowa siostry, a jeszcze bardziej wzruszyły. Lau tylko cicho się zaśmiała widząc twarz czarnowłosej. Jednak szybko się ogarnęła i zaczęła ją czyścić. Riker nadal był z bardzo dużym szoku. Nadal nie wiedział co powiedzieć w takie sytuacji.
- Ty Romeo! Może łaskawie powiesz czy wybaczasz mojej siostrze czy nie!- krzyknęła na niego brunetka, a jak ona krzyknie to nie ma przeproś. Blondyn tak się przestraszył, że aż spadł z kanapy.
- Nic mi nie jest.- powiedział wstajac. Laura kopnęła go w nogę dając znak, że Van czeka na odpowiedzieć.
- Przepraszam kochanie. Niepotrzebnie się uniosłem. Nie wiedziałem, że aż tyle przeszłaś. Byłem głupi, że nie zauważyłem, że kogoś ci brakuje, że za kimś bardzo tęsknisz. Przepraszam kocham Cię wiesz?- to było takie piękne,  że aż Laura się rozpłakała (znowu), a ona nienawidzi romansideł. Po tym jak Rik skończy swą przemowę Vanessa wstała i pocałowała go bardzo namiętnie on oczywiście odwzajemnił gest. Laura, żeby dać im trochę prywatność. Wymknęła się cichaczem z domu, bo wyszło słońce i jest ładna pogoda na spacer po swoim starym parku. Szła sobie przez swój ulubiony kiedyś park podziwiając co się w nim zmieniło przez pięć lat. Rozmyślała również o tym co tak naprawdę doprowadziło ją do tego, żeby wróciła. Wiedziała, że na pewno to nie przez to, że matka Josha ją wywaliła z pracy, ani to, że Josh ją zdradził z suką Katy. Tak się zamyśliła, że na kogoś wpadła.
- Co ty idiotko wyprawiasz!!!!- darła się blondynka w shyku na cały park. Laura tylko się na nią dziwnie spojrzała i chciała już odejść, ale blondyna chciała wojny. - Gdzie ty kurwa idziesz!? Najpierw mi odkupisz tą oto bluzkę!!- brunetka jak tylko to usłyszała to wybuchła śmiechem.
- Ty chyba sobie jaja ze mnie robisz blondyneczko.- mówiła cały czas się śmiejąc.
- Ty chyba siebie jaja robisz! To ty szmato wpadłaś na mnie i ty na mnie to gówno wylałaś! Więc ty pierzesz lub odkupujesz! Wybór złociutka należy do Ciebie.- powiedziała farbowana blondyna i się do niej słodko uśmiechnęła.
- Przepraszam waszą wysoką mości, ale mi się śpieszy. Więc wybacz, ale teraz się oddale.- powiedziała bardzo wolno i dokładnie, tak żeby zrozumiła. Jak blondi zastanawiała się nad ripostą to Lau szybko się ulotniła. Pochodziła jeszcze trochę, aż w końcu zadzwoniła do niej Vanessa i pytała gdzie jest. Po rozmowie z siostra postanowiła wrócić.

~*~
Hej Hej!!! Co tam kochani. Rozdział dodaje dzisiaj, bo na tygodniu mnie nie będzie. Chciałam podziękować za te wszystkie miłe komentarze pod rozdziałem numer 1. To bardzo dużo dało do napisania tego rozdziału. Więc on jest dla tych którzy skomentowali poprzedni rozdział. Kocham was. ;*

środa, 3 czerwca 2015

Rozdział 1

×Oczami Laury×
Dzisiaj jak zwykle musiałam iść do mojej kochanej pracy. Pewne chcecie wiedzieć co to jest za praca. Więc tak jestem nauczycielką w szkole tańca. Uczę bardzo zdolne dzieciaki. To nie są nastolatkowie, którzy mają bardzo dużo problemów i humorów. Tylko dzieci od 8 do 11 lat. Z takimi pracuje się najlepiej. Nie narzekają i co najważniejsze bardzo szybko się uczą. Nie mam zbyt dużej grupy, ale te dziewczynki są bardzo kochane, słuchane i przeurocze. Nigdy nie miałam tak, że nie chce mi się tam iść i uczyć tych dzieciaków. Dla mnie ta praca jest spełnieniem marzeń. Może to nie moje studio, ale mam tu wszystko czego potrzebuje.
- Kochanie pośpiesz się, bo się zaraz spóźnisz!- z moich rozmyślań wyrwał mnie głos mojego chłopaka Josha. Tak w sumie to pracuje w studiu jego matki. Czasami mi się wydaje, że dostałam ją tylko dlatego, żebym została tu w Madrycie. Chciałam nie raz wrócić do Los Angeles i odbudować kontakt z moją siostrą. Jak już prawie to zrobiłam to Josh powiedział, że jego mama potrzebuje nauczycielki tańca i czy przypadkiem nie chce tego robić. On dobrze wiedział, że chce to robić, że o tym marzę. Jednak mam wrażenie, że zrobił to tylko dlatego, żeby mnie tu zatrzymać. Nie wiem czemu nie mógł wyjechać razem ze mną i Katy. Choć ostatnio obydwoje się bardzo dziwnie zachowują jak jesteśmy we trójkę. Tak jakby się przed czymś hamowali, ale mam nadzieje, że tylko mi się tak wydaje. Że między nimi nic nie ma. Zaczęłam się już po woli zbierać do roboty. Stęskniłam się za tymi dzieciakami, bo miałam miesiąc przerwy. Dziewczynki też potrzebują trochę przerwy, a tym bardziej jak wygrały zawody krajowe. Jestem z nich bardzo dumna. Oczywiście jest w tym też moja zasługa, ale dziewczynki wygrały swoją ciężką pracą i talentem.
- Laura idziesz czy nie!- znowu krzyk bruneta. Mam już tego dość czy on nie rozumie, że ja potrzebuje czasu. On jest taki sam jak jego matka tylko szybko i szybko. Nie dziwię się, że jej grupa nic odkąd ja też uczę w jej studiu nie wygrywa.
- Już idę nie gorączkuj się!- odkrzyknęłam mu i zaszłam na dół.
- Dłużej się nie dało!- krzyczał na mnie cały czas. O co mu w ogóle chodzi? Nigdy specjalnie mu to nie przeszkadzało.
- Dało się, ale panu się wielce spieszy nawet nie wiem czemu!- nie pozwolę na siebie bez karnie i o nic się wydzierać.
- Tak to sobie sama dojeżdżają do roboty, która masz po drugiej stronie miasta!- teraz już przesadził.
- Może tak miałabym lepiej niż z tobą i twoim nie wyparzonym ryjem!!- niech wie, że nie pozwolę sobą pomiatać. Wykrzyknęłam mu to i wyszłam z domu. Niech da mi święty spokój. Teraz bym chciała znowu być z Vanessa, i żeby mnie znowu przytuliła tak jak kiedyś. Bym chciała z nią pogadać, ale nie mogę. Nie mogę, albo po prostu nie mam odwagi, żeby z nią szczerze porozmawiać o tym co się w ogóle stało. Ja o mojej siostrze wiem nic. Nie wiem czy w końcu znalazła sobie tego wymarzonego chłopaka, czy nadal nie. Tak bardzo bym chciała się tego dowiedzieć, albo przynajmniej ją zobaczyć. Zobaczyć czy się zmieniła czy nadal jest taka wybuchowa i groźna. Bardzo za nią tęsknię, ale tu mam Katy i bądź co bądź Josha. Może teraz kłócimy się więcej niż kiedy kolejek, ale cóż w żadnym związku nie jest idealnie. Kłócimy się o tak zwane głupoty, ale zaraz mam przechodzi. To znaczy mi, a jego muszę zawsze jakoś udobruchać, choć nie zawsze mam na to ochotę. Jednak dzisiaj już za bardzo przesadził. Nie pozwolę, żeby mną pomiatał i to bez powodu. Mam go jak na razie na dzisiaj już dość. Szłam tak dość długo, więc co chyba normalne, że się spóźniłam. Jak weszłam do szkoły wcale nie zdziwił mnie widok matki Josha, która stała i czekała najwidoczniej na mnie. Mogę się spodziewać niezłej awantury, ale trudno jestem już przyzwyczajona. Ona mnie nienawidzi i robi wszystko żebym zostawiła w spokoju jej kochanego synalka. Co mnie bardzo dziwi to ona chce go zeswata z Katy. Nie wiem czemu, ale jak na razie mnie to nie obchodzi. Mam to gdzieś. Jak chce mnie zwolnić to może nawet dzisiaj. Nie mnie ukaże tylko te dzieciaki. Przekreśli ich szanse na kolejne zwycięstwo i karierę. Ona wcale nie uczy tych dzieciaków tylko wyżywa się na nich, że maja większy talent od niej. Niestety, ale taka prawda.
- O proszę nasza księżniczka raczyła się pojawić. Witaj Pani.- czy ona zawsze musi robić ze mnie idiotkę. Co ja jej zrobiłam. Nie trzymałam jej syna LA tylko sama go namawiałam na to, żeby wrócił do Włoch, ale ja jestem tą złą.
- Dobra mów szybko tą swoją gadkę, bo dziewczynki na mnie czekają.- powiedziała od niechcenia. Po prostu nie chce mi się z nią stać i dawać po sobie jeździć.
- Dobra więc wracaj skąd przyszłaś, bo ty już nie pracujesz.- czy ja się tego spodziewałam? Chyba tak, byłam świecie przekonana, że ten moment nadejdzie prędzej czy później. Czekała tylko ta żmija na dobrą wymówkę.
- Bardzo proszę. Tylko zastanów się kogo chcesz przez to ukarać czy mnie, czy może te dzieciaki, które czekają na zajęcie, ale się nie doczekają. Ja odejdę nie ma sprawy, ale ty przez to wcale nie będziesz miała powodzenia.- wreszcie powiedziałam jej co o tym całym syfie myślę. Nie będę już jej włazić w dupę. Po co mam to robić jak ona i tak gówno mi daje.
- Wyjdź stąd i więcej mi się na oczy nie pokazuj. Najlepiej jakby Joshuś z tobą jak najszybciej zerwał i wracaj do swojej Ameryki. Mam dziej już po dziurki i nosie głupia dziewucho. Kto w ogóle Cię wychował? Wynos się stąd.- darła się jak opętana.
- Bardzo chętnie wrócę do Ameryki. Tam przy najmniej nie ma takich suk jak ty. Dowiedzenia Pani.- powiedziałam jej i wyszłam z tego cholerstwa. Mam już dość tego miasta, tego kraju. Chcę wrócić do mojej siostry, do domu. Mojego prawdziwego domu. Mam to gdzieś czy Josh się zgodzi czy nie. Tu już nic mnie nie trzyma. Wróciłam jak najszybciej do domu. Tam zastałam bardzo nie miły widok. Mój "chłopaka" pieprzył właśnie moją "przyjaciółkę" czy to nie wspaniałe. To już wiem czemu jego matka mnie tak nienawidziła, a ją po prostu kochała.
- Mogę się dowiedzieć co się tu kurwa dzieje?!- krzyknęłam, a oni łaskawie przerwali. Katy patrzyła na mnie z przerażeniem, a synek mamuś ze złością. Pewnie dlatego, że im przerwałam, ale on jest bardzo marny w te klocki. Naprawdę dziwię się Katy, że wybrała akurat jego.
- Lau to nie tak jak myślisz.- powiedziała na wstępie Katy odkrywając się szczelnie pościelą.
- Skąd ty możesz kurwa wiedzieć co ja myślę?!- zapytałam ze łzami w oczach. Nie, nie mogę im pokazać, że to mnie zabolało. Nie mogę wyjść na tą słabą. Nie teraz, nie dzisiaj.
- Lau proszę daj mi to wytłumaczyć.- błagała mnie blondynka.
- Nie dzięki nie musisz mi tłumaczyć jak to kiedyś byłaś nie szczęśliwa, a mój były chłopak próbował Cię pocieszać. Ten kit to wciskaj komuś innemu, bo ja, aż taka głupia nie jestem. Popatrz na tego skurwiela. On ma wszystko w dupie. Mnie, pracę, bo kasę albo ja mu daje, albo jego po żal się Boże mamusia. Ma dość was wszystkich.- powiedziałam, a pierwsze łza spłynęła mi po policzku.
- Ale ja chce ci to wytłumaczyć, bo jestem twoja przyjaciółka!- teraz to blondi się wydarła.
- Ty się jeszcze nazywasz moją przyjaciółką. Kochanieńka chyba ci się coś popierdoliło. Jakbyś była moją przyjaciółką nie pieprzyłabyś się z moim chłopakiem. Teraz was bardzo przeproszę, ale chce zabrać tylko swoje rzeczy.- powiedziałam i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej dwie walizki i zaczęłam pakować swoje rzeczy.
- Co ty kurwa robisz?!- zapytał te chuj.
- Ślepy jesteś czy co?! Wyprowadzam się nie widać!- mam już dość jego parszywej gęby. Najchętniej to bym go zabiła.
- Haha! Ciekawy jestem gdzie ty niby pójdziesz?!
- To mój drogi już nie powinno ci obchodzić.- odpowiedziałam mu i w tym samym czasie skończyłam pakować rzeczy. Ominęłam go i już chciałam wychodzić, ale zatrzymał mnie jego przeklęty głos.
- Pamiętaj, że cała kasa na naszym koncie jest moja.- chyba go jaja swędzą.
- Chyba Cię główka boli chłopcze. Kasa jest moja, bo ja ją zrobiłam. Jak chcesz mieć kasę to idź to swojej nowej dziewuszki. Ja mam już Cię dość.- powiedziała już ostatni raz i szłam w końcu z tego parchatego domu. Szybko zamówiłam taksówkę i pojechałam na lotnisko. Gdy już tam byłam załapałam się na ostatni lot do LA. Bardzo się z tego ucieszyła. W końcu po pięciu latach zobaczę moją kochaną Vancie. Boże jak ja się cieszę. Mam nadzieję, że nie wyrzuci mnie z domu tylko pozwoli mi się u siebie zatrzymać. Jednak jak na razie mam nadziej, że mieszka tam, gdzie wcześniej, bo inaczej jej w życiu nie znajdę. Ten dzień tak mnie zmęczył, że zasnęłam w samolocie. Obudziłam się dopiero jak wylądowaliśmy w LA. W końcu wróciłam do mojego miasta. Chcę tu zacząć nowe życie z nową kartą. Chcę zacząć wszystko od początku. Jak mi kasy starczy to może nawet otworzę swoją małą szkołę tańca, dla dzieci. Tak, tak zrobię. Tylko najpierw muszę sprawdzić ile mam kasy i znaleźć jakiś budynek, na który będzie mnie stać. Gdy jechałam taksówką do mojego rodzinnego domu, bo mam nadziej, że Van go nie sprzedała. Postanowiłam sprawdzić stan mojego kąta. Gdy już sprawdziłam przeżyłam szok. Jak to kwota została całkowicie wypłacona. Kto mógł to zrobić? Nie tylko nie ten dziwkarz. Ten chuj mnie okradł. Teraz nie mam nawet grosza. Z moich oczu zaczęły wpływać łzy. Jak on mógł. Wiedziałam, że jest bezlitosny, ale żeby aż tak to nie. Nigdy bym nie przypuszczała, że on może mnie okraść. Nigdy. Tak samo jak to, że mógłby mnie zdradzić. Dobra moje przypuszczenia się nie sprawdzają. Ostatnia kasę wydalam na taksówkę. Teraz zostaje mi tylko zadzwonić do drzwi i sprawdzić czy aby na pewno moja siostra nadal tu mieszka. Czekałam tak może z pięć minut, ale nikt nie otwierał. Zrezygnowana usiadłam na schodach przed domem i zaczęłam płakać. Mam dosyć dzisiejszego dnia. Dzisiaj całe moje dotychczasowe życie się rozpierdoliło. Zostawiając po sobie tylko bałagan. Nie mam ani grosza, nie mam się do kogo zwrócić o pomoc. Moja siostra najprawdopodobniej się przeprowadziła, a jak nie to pewnie nie będzie chciała mnie znać. Boże czemu moje życie musi być takie zjebane. Czemu nie mogłeś zostawić przy mnie rodziców w tedy? Czemu musiałeś ich zabrać? Sprawdzałeś mnie? Chciałeś zobaczyć czy sobie poradzę w takie sytuacji? To proszę bardzo nie pradzilam sobie jesteś zadowolony? Straciłam już wszystko czego jeszcze ode mnie chcesz? Nagle zaczął znikąd padać deszcz. No dzięki jeszcze deszczu mi tu brakowało. Płaczesz ze śmiechu, czy jednak jest ci mnie trochę żal? Wiesz co ci jeszcze powiem mam Cię dość. Wszystko komplikujesz w moim życiu odkąd straciłam rodziców wszystko robisz przeciwko mnie. Ja nawet nie wiem czym zawiznilam. Może dasz mi jakiś znak i spróbuję się poprawić. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Mam już dość wszystkiego. Już się podnoslam i miałam zamiar odejść, gdy zatrzymał mnie znajomy głos.
- Laura?

~*~
No hej, hej. Jak tam życiko. Jak ja się ciesze, że już niedługo wakacjie, a od dzisiaj długi weekend. Boże jak dobrze. Wy się pewnie też cieszycie? No jestem tego pewna. Dobrz nie zanudzam was dłużej. Piszcie tylko jak wam się podoba rozdział number one, bo jestem bardzo ciekawa waszego zdania. Dobrej nocy. Pa :*
~ Alexy

wtorek, 2 czerwca 2015

Prolog

Życie choć wielu się wydaje wcale nie jest takie jak nam się zdaje na początku. Wyobrażamy sobie, że jak będziemy się dobrze uczyć to znajdziemy pracę swoich marzeń. Jednak jak ją już znajdujemy zauważamy, że nie o tym jednak marzyliśmy. Zauważamy, że coraz częściej nam czegoś brakuje. Nie możemy jednak zrozumieć co to jest takiego. Jak już wydaje nam się, że znajdziemy to "coś" nie jesteśmy pewni czy to aby na pewno to czego tak szukaliśmy. Odgadujemy to dopiero wtedy, gdy po woli zaczynamy to tracić.
Chce wam opowiedzieć historii o dziewczynie, która zwie się Laura Marano i ma 26 lat. Ma swoją wymarzoną pracę, kochającego narzeczonego i wspaniała przyjaciółkę, a co najważniejsze swoją wymarzoną pracę. Mieszak we Włoszech tak jak chciała od zawsze. Ma kochana siostrę jednak ona mieszka w Los Angeles. Laura nigdy jeszcze nie widziała narzeczonego Vanessy, bo praca była dla niej ważniejsza. Jednak coś się stanie i będzie zmuszona to wszystko zostawić. Swoje życie jak w bajce i wrócić tam skąd tu przyjechała. Co to będzie takiej i co się stanie później dowiecie się czytając tego właśnie bloga.

~*~
 Witam was na moim nowym blogu. Mam nadzieje, że spodoba wam się tak samo jak mój poprzedni. Piszcie jak wam się podoba.
~ Alex :*