Dzisiaj jak zwykle musiałam iść do mojej kochanej pracy. Pewne chcecie wiedzieć co to jest za praca. Więc tak jestem nauczycielką w szkole tańca. Uczę bardzo zdolne dzieciaki. To nie są nastolatkowie, którzy mają bardzo dużo problemów i humorów. Tylko dzieci od 8 do 11 lat. Z takimi pracuje się najlepiej. Nie narzekają i co najważniejsze bardzo szybko się uczą. Nie mam zbyt dużej grupy, ale te dziewczynki są bardzo kochane, słuchane i przeurocze. Nigdy nie miałam tak, że nie chce mi się tam iść i uczyć tych dzieciaków. Dla mnie ta praca jest spełnieniem marzeń. Może to nie moje studio, ale mam tu wszystko czego potrzebuje.
- Kochanie pośpiesz się, bo się zaraz spóźnisz!- z moich rozmyślań wyrwał mnie głos mojego chłopaka Josha. Tak w sumie to pracuje w studiu jego matki. Czasami mi się wydaje, że dostałam ją tylko dlatego, żebym została tu w Madrycie. Chciałam nie raz wrócić do Los Angeles i odbudować kontakt z moją siostrą. Jak już prawie to zrobiłam to Josh powiedział, że jego mama potrzebuje nauczycielki tańca i czy przypadkiem nie chce tego robić. On dobrze wiedział, że chce to robić, że o tym marzę. Jednak mam wrażenie, że zrobił to tylko dlatego, żeby mnie tu zatrzymać. Nie wiem czemu nie mógł wyjechać razem ze mną i Katy. Choć ostatnio obydwoje się bardzo dziwnie zachowują jak jesteśmy we trójkę. Tak jakby się przed czymś hamowali, ale mam nadzieje, że tylko mi się tak wydaje. Że między nimi nic nie ma. Zaczęłam się już po woli zbierać do roboty. Stęskniłam się za tymi dzieciakami, bo miałam miesiąc przerwy. Dziewczynki też potrzebują trochę przerwy, a tym bardziej jak wygrały zawody krajowe. Jestem z nich bardzo dumna. Oczywiście jest w tym też moja zasługa, ale dziewczynki wygrały swoją ciężką pracą i talentem.
- Laura idziesz czy nie!- znowu krzyk bruneta. Mam już tego dość czy on nie rozumie, że ja potrzebuje czasu. On jest taki sam jak jego matka tylko szybko i szybko. Nie dziwię się, że jej grupa nic odkąd ja też uczę w jej studiu nie wygrywa.
- Już idę nie gorączkuj się!- odkrzyknęłam mu i zaszłam na dół.
- Dłużej się nie dało!- krzyczał na mnie cały czas. O co mu w ogóle chodzi? Nigdy specjalnie mu to nie przeszkadzało.
- Dało się, ale panu się wielce spieszy nawet nie wiem czemu!- nie pozwolę na siebie bez karnie i o nic się wydzierać.
- Tak to sobie sama dojeżdżają do roboty, która masz po drugiej stronie miasta!- teraz już przesadził.
- Może tak miałabym lepiej niż z tobą i twoim nie wyparzonym ryjem!!- niech wie, że nie pozwolę sobą pomiatać. Wykrzyknęłam mu to i wyszłam z domu. Niech da mi święty spokój. Teraz bym chciała znowu być z Vanessa, i żeby mnie znowu przytuliła tak jak kiedyś. Bym chciała z nią pogadać, ale nie mogę. Nie mogę, albo po prostu nie mam odwagi, żeby z nią szczerze porozmawiać o tym co się w ogóle stało. Ja o mojej siostrze wiem nic. Nie wiem czy w końcu znalazła sobie tego wymarzonego chłopaka, czy nadal nie. Tak bardzo bym chciała się tego dowiedzieć, albo przynajmniej ją zobaczyć. Zobaczyć czy się zmieniła czy nadal jest taka wybuchowa i groźna. Bardzo za nią tęsknię, ale tu mam Katy i bądź co bądź Josha. Może teraz kłócimy się więcej niż kiedy kolejek, ale cóż w żadnym związku nie jest idealnie. Kłócimy się o tak zwane głupoty, ale zaraz mam przechodzi. To znaczy mi, a jego muszę zawsze jakoś udobruchać, choć nie zawsze mam na to ochotę. Jednak dzisiaj już za bardzo przesadził. Nie pozwolę, żeby mną pomiatał i to bez powodu. Mam go jak na razie na dzisiaj już dość. Szłam tak dość długo, więc co chyba normalne, że się spóźniłam. Jak weszłam do szkoły wcale nie zdziwił mnie widok matki Josha, która stała i czekała najwidoczniej na mnie. Mogę się spodziewać niezłej awantury, ale trudno jestem już przyzwyczajona. Ona mnie nienawidzi i robi wszystko żebym zostawiła w spokoju jej kochanego synalka. Co mnie bardzo dziwi to ona chce go zeswata z Katy. Nie wiem czemu, ale jak na razie mnie to nie obchodzi. Mam to gdzieś. Jak chce mnie zwolnić to może nawet dzisiaj. Nie mnie ukaże tylko te dzieciaki. Przekreśli ich szanse na kolejne zwycięstwo i karierę. Ona wcale nie uczy tych dzieciaków tylko wyżywa się na nich, że maja większy talent od niej. Niestety, ale taka prawda.
- O proszę nasza księżniczka raczyła się pojawić. Witaj Pani.- czy ona zawsze musi robić ze mnie idiotkę. Co ja jej zrobiłam. Nie trzymałam jej syna LA tylko sama go namawiałam na to, żeby wrócił do Włoch, ale ja jestem tą złą.
- Dobra mów szybko tą swoją gadkę, bo dziewczynki na mnie czekają.- powiedziała od niechcenia. Po prostu nie chce mi się z nią stać i dawać po sobie jeździć.
- Dobra więc wracaj skąd przyszłaś, bo ty już nie pracujesz.- czy ja się tego spodziewałam? Chyba tak, byłam świecie przekonana, że ten moment nadejdzie prędzej czy później. Czekała tylko ta żmija na dobrą wymówkę.
- Bardzo proszę. Tylko zastanów się kogo chcesz przez to ukarać czy mnie, czy może te dzieciaki, które czekają na zajęcie, ale się nie doczekają. Ja odejdę nie ma sprawy, ale ty przez to wcale nie będziesz miała powodzenia.- wreszcie powiedziałam jej co o tym całym syfie myślę. Nie będę już jej włazić w dupę. Po co mam to robić jak ona i tak gówno mi daje.
- Wyjdź stąd i więcej mi się na oczy nie pokazuj. Najlepiej jakby Joshuś z tobą jak najszybciej zerwał i wracaj do swojej Ameryki. Mam dziej już po dziurki i nosie głupia dziewucho. Kto w ogóle Cię wychował? Wynos się stąd.- darła się jak opętana.
- Bardzo chętnie wrócę do Ameryki. Tam przy najmniej nie ma takich suk jak ty. Dowiedzenia Pani.- powiedziałam jej i wyszłam z tego cholerstwa. Mam już dość tego miasta, tego kraju. Chcę wrócić do mojej siostry, do domu. Mojego prawdziwego domu. Mam to gdzieś czy Josh się zgodzi czy nie. Tu już nic mnie nie trzyma. Wróciłam jak najszybciej do domu. Tam zastałam bardzo nie miły widok. Mój "chłopaka" pieprzył właśnie moją "przyjaciółkę" czy to nie wspaniałe. To już wiem czemu jego matka mnie tak nienawidziła, a ją po prostu kochała.
- Mogę się dowiedzieć co się tu kurwa dzieje?!- krzyknęłam, a oni łaskawie przerwali. Katy patrzyła na mnie z przerażeniem, a synek mamuś ze złością. Pewnie dlatego, że im przerwałam, ale on jest bardzo marny w te klocki. Naprawdę dziwię się Katy, że wybrała akurat jego.
- Lau to nie tak jak myślisz.- powiedziała na wstępie Katy odkrywając się szczelnie pościelą.
- Skąd ty możesz kurwa wiedzieć co ja myślę?!- zapytałam ze łzami w oczach. Nie, nie mogę im pokazać, że to mnie zabolało. Nie mogę wyjść na tą słabą. Nie teraz, nie dzisiaj.
- Lau proszę daj mi to wytłumaczyć.- błagała mnie blondynka.
- Nie dzięki nie musisz mi tłumaczyć jak to kiedyś byłaś nie szczęśliwa, a mój były chłopak próbował Cię pocieszać. Ten kit to wciskaj komuś innemu, bo ja, aż taka głupia nie jestem. Popatrz na tego skurwiela. On ma wszystko w dupie. Mnie, pracę, bo kasę albo ja mu daje, albo jego po żal się Boże mamusia. Ma dość was wszystkich.- powiedziałam, a pierwsze łza spłynęła mi po policzku.
- Ale ja chce ci to wytłumaczyć, bo jestem twoja przyjaciółka!- teraz to blondi się wydarła.
- Ty się jeszcze nazywasz moją przyjaciółką. Kochanieńka chyba ci się coś popierdoliło. Jakbyś była moją przyjaciółką nie pieprzyłabyś się z moim chłopakiem. Teraz was bardzo przeproszę, ale chce zabrać tylko swoje rzeczy.- powiedziałam i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej dwie walizki i zaczęłam pakować swoje rzeczy.
- Co ty kurwa robisz?!- zapytał te chuj.
- Ślepy jesteś czy co?! Wyprowadzam się nie widać!- mam już dość jego parszywej gęby. Najchętniej to bym go zabiła.
- Haha! Ciekawy jestem gdzie ty niby pójdziesz?!
- To mój drogi już nie powinno ci obchodzić.- odpowiedziałam mu i w tym samym czasie skończyłam pakować rzeczy. Ominęłam go i już chciałam wychodzić, ale zatrzymał mnie jego przeklęty głos.
- Pamiętaj, że cała kasa na naszym koncie jest moja.- chyba go jaja swędzą.
- Chyba Cię główka boli chłopcze. Kasa jest moja, bo ja ją zrobiłam. Jak chcesz mieć kasę to idź to swojej nowej dziewuszki. Ja mam już Cię dość.- powiedziała już ostatni raz i szłam w końcu z tego parchatego domu. Szybko zamówiłam taksówkę i pojechałam na lotnisko. Gdy już tam byłam załapałam się na ostatni lot do LA. Bardzo się z tego ucieszyła. W końcu po pięciu latach zobaczę moją kochaną Vancie. Boże jak ja się cieszę. Mam nadzieję, że nie wyrzuci mnie z domu tylko pozwoli mi się u siebie zatrzymać. Jednak jak na razie mam nadziej, że mieszka tam, gdzie wcześniej, bo inaczej jej w życiu nie znajdę. Ten dzień tak mnie zmęczył, że zasnęłam w samolocie. Obudziłam się dopiero jak wylądowaliśmy w LA. W końcu wróciłam do mojego miasta. Chcę tu zacząć nowe życie z nową kartą. Chcę zacząć wszystko od początku. Jak mi kasy starczy to może nawet otworzę swoją małą szkołę tańca, dla dzieci. Tak, tak zrobię. Tylko najpierw muszę sprawdzić ile mam kasy i znaleźć jakiś budynek, na który będzie mnie stać. Gdy jechałam taksówką do mojego rodzinnego domu, bo mam nadziej, że Van go nie sprzedała. Postanowiłam sprawdzić stan mojego kąta. Gdy już sprawdziłam przeżyłam szok. Jak to kwota została całkowicie wypłacona. Kto mógł to zrobić? Nie tylko nie ten dziwkarz. Ten chuj mnie okradł. Teraz nie mam nawet grosza. Z moich oczu zaczęły wpływać łzy. Jak on mógł. Wiedziałam, że jest bezlitosny, ale żeby aż tak to nie. Nigdy bym nie przypuszczała, że on może mnie okraść. Nigdy. Tak samo jak to, że mógłby mnie zdradzić. Dobra moje przypuszczenia się nie sprawdzają. Ostatnia kasę wydalam na taksówkę. Teraz zostaje mi tylko zadzwonić do drzwi i sprawdzić czy aby na pewno moja siostra nadal tu mieszka. Czekałam tak może z pięć minut, ale nikt nie otwierał. Zrezygnowana usiadłam na schodach przed domem i zaczęłam płakać. Mam dosyć dzisiejszego dnia. Dzisiaj całe moje dotychczasowe życie się rozpierdoliło. Zostawiając po sobie tylko bałagan. Nie mam ani grosza, nie mam się do kogo zwrócić o pomoc. Moja siostra najprawdopodobniej się przeprowadziła, a jak nie to pewnie nie będzie chciała mnie znać. Boże czemu moje życie musi być takie zjebane. Czemu nie mogłeś zostawić przy mnie rodziców w tedy? Czemu musiałeś ich zabrać? Sprawdzałeś mnie? Chciałeś zobaczyć czy sobie poradzę w takie sytuacji? To proszę bardzo nie pradzilam sobie jesteś zadowolony? Straciłam już wszystko czego jeszcze ode mnie chcesz? Nagle zaczął znikąd padać deszcz. No dzięki jeszcze deszczu mi tu brakowało. Płaczesz ze śmiechu, czy jednak jest ci mnie trochę żal? Wiesz co ci jeszcze powiem mam Cię dość. Wszystko komplikujesz w moim życiu odkąd straciłam rodziców wszystko robisz przeciwko mnie. Ja nawet nie wiem czym zawiznilam. Może dasz mi jakiś znak i spróbuję się poprawić. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Mam już dość wszystkiego. Już się podnoslam i miałam zamiar odejść, gdy zatrzymał mnie znajomy głos.
- Laura?
~*~
No hej, hej. Jak tam życiko. Jak ja się ciesze, że już niedługo wakacjie, a od dzisiaj długi weekend. Boże jak dobrze. Wy się pewnie też cieszycie? No jestem tego pewna. Dobrz nie zanudzam was dłużej. Piszcie tylko jak wam się podoba rozdział number one, bo jestem bardzo ciekawa waszego zdania. Dobrej nocy. Pa :*
~ Alexy
Z
OdpowiedzUsuńA
J
E
B
I
S
T
Y
!
!
!
Super rozdział! Napewno Lau spotkała Van! <3
Kocham twoje opowiadania! Są super :)
Kk nie zanudzam.
Do napisania
Kinga <3
Kocham to!
OdpowiedzUsuńNie zdążyłam skomentować prologu:(
Sorry... Wybaczysz mi...?
Nie no!
Takiej historii jeszcze nie czytałam.
Masz zarąbiste pomysły, nie powiemXD
No.
Także bardzo mi się podoba i jestem pod wrażeniem.
Wiedz, że ten rozdział zajebiszczy!
GENIALNE!
I TYLE >kropka<
No, nie zanudzam.
Czekam na nexta i pozdrawiam
Ktoś.
Oczywiście, że ci wybacze. Grzechy masz już dopuszczone. Dziękuję, za bardzo miłe słowa :*
UsuńOMG!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJa juz chce nowy rozdział.No to czekam na nexta.
<3
Już czekam na nexta
OdpowiedzUsuńCUDO!!!!!!!
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny rozdział * )
Brak mi słów - taki.masz wielki talent! Cudowne, niesamowite i takie życiowe... Wprost cudne, i PRZEZAJEBISTE! Jak ty! I ta fabuła, ta.historia, i te życie...
OdpowiedzUsuńCzy to na pewno Van? Taaaaaaaaak. ( chyba xD) kocham i czekam ,:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*